czwartek, 31 stycznia 2013

Post nr 11

A zatem...

Zapomnialam napisac wczesniej - dzis jest dzien spotykania Polakow :)

Chyba jeszcze tego nie napisalam - tu w ogole jest duzo Polakow :D

Dzis - okazalo sie, ze jedna dziewczyna jest Polka z pochodzenia. I w razie "w" da sie z nia po polsku porozumiec. Zreszta ona od poczatku przypominala mi jedna kolezanke...

Potem pan rowniez okazal sie Polakiem. 
I to tak dziwnie. 
W jakis sposob przypominal mi Dziadzia Miecia, ktorego nie pamietam a znam ze zdjec. A na dodatek mowil w jakis sposob podobnie do Marmurka. Tak jakos "staropolsko" jakby. Z takim zaspiewem i starannoscia starszych, wyksztalconych osob. I podobnie pachnial. Strasznie dziwne uczucie jak powiedzial Kraków, w taki szczegolny sposob. Gdzies tam czulam lzy.
A wszystko jak zwykle wyszlo od "bigoszu" - moj dozorujacy zazartowal ze jestem mu winna kolejny sloik bigosu - to powoli robi sie taki cennik (gdybym miala sie z tego wywiazac niedlugo nie zmiesci mi sie transport w Lilijance) - a pan zapytal mnie najpierw po niemiecku skad jestem - i na moje "Aus Polen, aus Krakau" powiedzial owo Kraków.
Jak poszlam po poludniu na zakupy - po drodze malo mi glowy nie urwalo. Duje dzis kolejny dzein az wyje w szpitalnych korytarzach :) Maja tu swoj Halny. Tez fenowy wiatr co sie na gory Harzu wspina i przynosi ze soba czeste deszcze. W NT na podjezdzie przy takim wietrze nie dawalo sie otworzyc drzwi karetki. Zreszta w Chrzanowie tez kiedys tak bylo.
Wracam z tego sklepu myslac, ze jest jak na dworcu w Kieleckim, mijam dwoch panow prowadzacych rowery, jeden mnie pozdrawia "Hallo" (mysle sobie poza szpitalem = na ulicy to chyba nie ma obowiazku nikogo pozdrawiac, znowu nie jestesmy na szlaku w gorach) a za chwile slysze jak mowi do tego drugiego o mijanym lokalu: "Ta knajpa jest zajebista!"
Potem zastanawialam sie przez chwile czy to nie z powodu siatki w jakiej mialam zakupy - z logo mistrzostw Euro 2012 - zostalam zaczepiona - ale bylo ciemno moze nie zauwazyl ;)

Zreszta nie dalej jak przedwczoraj kiedy poszukiwalam doladowania do niemieckiego prepeida - wstapilam na stacje benzynowa a pani wlasnie konczyla rozmowe przez telefon slowami: " No to na razie! Tschüß!"




posT nr dziEsiec



A zatem…

Poranki sa trudne.
Dzis obudzilam sie z jakiegos megaprzygodowego snu – ponoc mozna wrozyc z pierwszego snu w  nowym miejscu (od wczoraj piate pietro – cale puste dla mnie – wieczorem wypatrywalam widmokaretki pedzacej z zamalowano szyba…) ale zupelnie go po obudzeniu zapomnialam.
Wymarzonej kawy nie parzylam – troche za dlugo zamarudzilam z przestawianiem budzika. Rano czas jakos szybciej biegnie. Albo czlowiek na mozgu jest spowolnialy.
Staram sie zawsze zjesc porzadne sniadanie, bo nigdy nie ma pewnosci kiedy cos uda mi sie zjesc znowu ;)
Potem wskakuje w szpitalne ciuchy – ostatnio chodze glownie w fartuchu – cywilne ubrania niemal nie sa mi potrzebne : ))
I wyruszam na oddzial. Dzis mialam dalej do pracy wiec odrobine spoznilam sie na wizyte ;) Chodze tez inna klatka schodowa, mniej uczeszczana i trace codzienne: “Morgen!” od wszelkich spotkanych osob.  
Tutaj jest zwyczaj, ze wszyscy sie pozdrawiaja. Zarowno personel, jak pacjenci czy odwiedzajacy. Morgen w roznych wersjach od mochen, mozen po mozien uzywane jest do poludnia. Potem mowi sie „Tag!“ Moj standardowy blad to tag z rana. Czasem, jak juz kogos znam ratuje sie „Hallo!“
Te wszystkie slowa maja taka radosnowolajaco-pytajaca akcentacje, ktorej piszac nie potrafie oddac.
Regularnie chyba tez wychodze na gbura, bo zapominam o tym morgenowaniu i tagowaniu. Najgorsze jest jak ktos mi mowi „ja, wir haben uns schon gesehen“ No tak… Moge sie tlumaczyc, ze wszyscy chodza w czapkach i czesto w maskach…

środa, 30 stycznia 2013

Post nr dziewiec

A zatem...

Dzis byla akcja przeprowadzka.
Jeszcze nie poza szpital.
Moznaby powiedziec -  poszlam w gore.
Mieszkam teraz na piatym pietrze tam jest obecnie wpolwyremontowany oddzial . I mam cale skrzydlo szpitala tylko dla siebie!!!!!!!!!!!! :D
Moja czesc oddzialu juz nadaje sie do uzytku, w dalszej jeszcze cos robia. Jest troche budowlanego zapachu ale ile przestrzeni!!!! Mam w pokoju prysznic i ogolnie prawie jak w hotelu. Nie mam pretekstu do kursowania na dol. Czyli przychodze tu tylko do internetu ;P
I widoki sa super! Dowiedzialam sie tez, ze na dachu szpitala jest taras. Poczekam na sloneczny dzien i wybiore sie zwiedzic :D
Na oddziale owym odkrylam rowniez kuchenke i lodowke.
Mam plan rano zrobic sobie mega dobra kawe :))

Bylam dzis rowniez w tutejszych kadrach. Odebralam moje Approbation als Ärztin :))
Wyszlo rowniez pare niezrozumialych dla mnie problemow technicznych zwiazanych z formalnosciami do zatrudnienia itp. W Polsce tez tego nie ogarnialam :(
Chyba powinnam poszukac meza-ksiegowego... ;P
Ale wykorzystalam kolo ratunkowe - telefon do przyjaciela i jest od razu latwiej. Dziekuje :)



 


wtorek, 29 stycznia 2013

post nr 8

A zatem...

Dzis dostalam pozwolenie na prace... moj obecny szef sie ucieszyl i powiedzial, ze teraz to dopiero mnie zagonia do roboty... biorac pod uwage, ze udalo mi sie dzis wyskoczyc na herbate o 15tej dopiero - chyba nie bede jej pila wcale :P
W zwiazku z powolnym klarowaniem sie sytuacji chyba mnie troche stres puscil i dzis jestem jakas oszolomiona i zmeczona. Moze to tez zmiana klimatu. Dzis caly snieg zniknal. Jest cieplo. I okresowo mzy. Mialam plan pojsc na kawe dla uczczenia sprawy i naladowania sie energia ale zbyt dlugo zamarudzilam i przyszlam do miasteczka na moment zamykania. Wiekszosc nie wygladajacych na spelunki zamyka sie kulturalnie o 18. Rowniez sklepy. Kazdy chce do domu. Tylko co robic w tym domu jak nie ma gdzie wyjsc, bo wszytko zamkniete.
A jak ktos nie ma  domu? Pozostaja spelunki...? Moze powinnam pojsc na sznapsa z okazji pozwolenia na prace. Zaprzyjaznic sie z miejscowa spolecznoscia podejrzanej masci? Pojde jak podpisza ze mna umowe.
Odkrylam dzis rowniez gdzie jest kino. Nazywa sie Roxy. Graja Django. Rozwazam ponowne zobaczenie tego filmu... Albo "Die Wand" www.diewand-derfilm.at

poniedziałek, 28 stycznia 2013

pOST nr siedem

A zatem...

....dzis krotko i wezlowato.
Wykazalam sie mega inteligencja. Chcac pozmieniac cos w planie taryfowym skasowalam sobie roaming. Pewnie jutro uda sie go wskrzesic ale poki co jestem poza zasiegiem. Popchnelo mnie to do kupienia niemieckiego prepaida z opcja tanich rozmow zagranicznych. Jesli sie uda go uruchomic mam rozmowy na stacjonarne w Polsce za 1 cent z tego co zrozumialam z naliczaniem sekundowym.Zatem jesli ktos ma stacjonarny i chce ze mna pogadac... moze mi przyslac nr mailem. Hehe! jesli to zadziala :P

Ps. pewien mily Pan narzekal ze bawie sie w ornitologa. Serdecznie Pana owego pozdrawiam! ;)

niedziela, 27 stycznia 2013

post nr szesc



A zatem.....

Usiluje napisac Bewerbung po niemiecku i natchnienia mi brak. Po polskim weekendzie, kiedy to zagadalam Ciocie na amen - za caly tydzien trudnosci z artykulowaniem zdan wylalam na nia morze slow - powoli probuje sie przestawic znow na niemiecki.
Ale mi sie nie bardzo chce...
Na zdjeciu zem jest w czapce od Babci - teraz moge smialo wystepowac w roli Czerwonego Kapturka :)) Tylko kto okaze sie Zlym Wilkiem?


sobota, 26 stycznia 2013

POST nr PIEC

A zatem.....

Dzis jestem w Kleinalmerode - odwiedziny u rodziny ;))
Wycieczka podladowalam akumulator w Lilijance i swoj akumulator ludzki emocjonalny za pomoca rozmow, opowiesci i obserwowania wiecznie zarlocznych ptaszorow!
Widzialam grubodzioba!!! gila, szczygly, zieby, kosy, sikorazony roznej masci, dziecioly i inne co nawet nie wiem jak sie zwa.
Obserwacja miedzynarodowa: sikorki konsekwentnie preferuja slonecznik ignorujac inne super hiper mieszanki co niby sie maja nimi zachwycac.  No i sloninke :P

Acha!
i okazala sie kwestia jajek. Szesciu. Kurzych. Na twardo. W dodatku zamrozonych w moim aucie.
Madre zapakowala mi je na droge twierdzac, ze bez jajek na twardo nie ma podrozy. A ja o nich zapomnialam. Maja juz tydzien.
Moze zatem maly quiz... co mam z nimi zrobic?



piątek, 25 stycznia 2013

Post nr cztery

A zatem...

Dzis bylo fantastyczne SLONCE!
Dla tych co jak ja troche zapomnieli - to taka oslepiajaca kula na niebie!
Od razu wszyscy mieli lepsze humory i dodatkowo jak to w piatek kazdy chcial jak najszybciej udac sie do domu na weekend. Dzis oposcilam prace 15:15! Niby jestem jako Hospitantin i nadal nie mam zatrudnienia ale do tej pory siedzialam grzecznie do 16 albo i dluzej. Dzis laba. Ale szpital opuscilam zgodnie z czasem pracy czyli o 16 - zeby nie bylo ;)
Misteczko od razu prezentuje sie piekniej.
Byl taki moment kiedy szlam Kastanienweg majac w plecy zachodzace slonce - taka pomaranczowo zlota kule,  przed soba wschodzaca rownie wielka blada nieco nieregularna kule ksiezyca, po lewej stronie napuszonego kociego rudzielca, a po prawej rozswiergotany krzak wrobli.
(prawie jak Lucky Luck odjezdzalam samotnie we wschodzacy ksiezyc)
Nastapilo niemal wiosenne ozywienie w przyrodzie. Ptaszory rozdarly paszczory i od razu jakby cieplej mimo ze termometr sugerowal, ze zimniej :P
Zaobserwowalam migracje kaczek (chyba kaczek) kluczem tak na oko ze 30 sztuk. Rowniez darly paszcze.
Moze faktycznie wiosna idzie.
Ze idzie sugerowalaby rowniez obecnosc kacuszek, kroliczkow, czekoladowych jajek i wszelkiej masci roznistych gadzetow wielkanocnych w supermarketach...



czwartek, 24 stycznia 2013

post nr 3

A zatem....

Poki co energia mnie nie opuszcza. Rozkrecam sie z mowieniem. Jak sie za duzo nie zastanawiam tylko mowie - slowa jakos same przychodza. Gorzej jak sie zawiesze. Albo nagle wlacza mi sie kanal z angielskim. Najlepsze bylo dzisiaj jak I. (Rosjanka z pochodzenia troche juz zaprzyjazniona) domyslila sie bez wiekszego tlumaczenia co chce i z radosci wyplulam na nia potok zdan po polsku. Jakos tak z przyzwyczajenia :))

Ogolnie ludzie sa mili i zyczliwi. Jest sporo imigrantow. Sporo Rosjan. Ale nie tylko.
Dzis wlasnie jeden dr z pochodzenia Rosjanin zapytal mnie czy znam czterech panzernych i psa- najlepszy serial z dziecinstwa :D

Oprocz mnie jest trzech nowych pracownikow Egipcjan.  Dwaj pierwsi pracuja od 3 miesiecy okolo. Trzeci od pol roku.
Z jednym rozmawialam dzisiaj a wczesniej slyszalam jego rozmowe z jednym z doktorow i opowiadal, ze jezyk dobrze sie zna kiedy sie juz w nim sni i ze mial pierwszy sen po niemiecku - na co padlo haslo: chyba nie erotisch über deutsche Frauen. Na ja... naturlich.
Niemieckie kobiety - trzy K: Küche, Kirche und Kinder. Niemcy sa dosc szowinistyczni - juz zdazylam sie przekonac.
Padlo haslo, ze jesli umiem dobrze gotowac bigosz wszystko jest in Ordnung :P
Musze isc do Madre na lekcje :D

Wlaczaja mi sie takie momenty, ze zalewaja mnie niemieckie slowa bez ladu i skladu. Jak mawia Majka: moj mozg - wiec i ja tak mysle - moj mozg ma swoje odrebne zycie. Mam nadzeiej jakos sie dogadamy....
Karmie go glownie czekolada ostatnio. Nuskati czy jakos tak.




środa, 23 stycznia 2013

Post nr dwa

A zatem....

Przyjechalam tu w niedziele, moja Lilijanka, ktora bardzo dzielnie sprawowala sie cala droge. Mialysmy szczescie, bo nie bylo ruchu za wielkiego do Magdeburga, potem zdecydowanie duuuzy i ciemno, ale caly czas bez opadow i w ogole komfort sucho i nieslisko :D

Zostalam zadomowiona w pokoju jednoosobowym i mieszkam sobie tu nadal poszukujac jakiegos milego mieszkania. Glowne minusy mieszkan tutaj - brak czegokolwiek. Tzn jest zwykle prysznic lub wanna, wc i umywalka i gole sciany. Bez mebli, lamp, kuchni i innych zyciowych udogodnien, na ktore poki co mnie nie stac. Poszukuje wiec czegos czasowego z meblami co okazuje sie byc slabo osiagalne...

Poki mnie stąd nie wyrzucaja. Jestem jako hospitantin, ale poki co pozwolili mi sie dorwac do pracy - po 1,5 miesiecznym jej glodzie super uczucie! Jak narkoman, ktoremu wreszcie otworzyli ta szafke, na ktora patrzyl i przez szybke widzial narkotyki, ale dopasc ich nie mogl... A teraz...! ech! Troche endorfin i juz strach i okresowa panika - co ja narobilam???!!!! jadac do obcych - traca moc ;)

Moja codziennosc bazuje na podwyzszonych obrotach. Mozg mi sie troche przegrzewa ciagle mam poczucie, ze nic nie rozumiem. Jak rozmawiam z kims pojedynczym i jeszcze wiem o czym mowimy jest niezle. Jak mowi kilka osob, np. na odprawie - nie rozumiem 80%. Ale swoja droga to ciekawe, bo moge tak po prostu obserwowac ludzi i ich poznawac nie kierujac sie co mowia ale jak jakim tonem i w ogole. Wieczorem padam na paszcze i zasypiam niemal od razu. Calkiem dobrze mi sie tu spi. W koncu przywyklam do spedzania czasu w pracy :P

Zaobserwowalam w ciagu 3 dni koterie, walki podjazdowe, sojusze. Wcale nie potrzebuje zeby ktos mi to tlumaczyl ;P

Ogolnie mam poczucie przygody, wyzwania i ciekawego przezycia.


post nr jeden

A zatem....
...Będąc młodą lekarką ...pracujaca obecnie albo raczej hospitujaca na rubiezy o wdziecznej nazwie Helmstedt w ktorej nawet nie ma kawiarni z wifi... nie dotarlam do McDonalda ale z pietra szpitala widzialam, ze takowe cudo jest - wiec jest i nadzieja na siec ale wracajac do "adremu" 
                                                  .............niniejszym zakladam bloga coby nie czuc sie tak strasznie sama i bezczelnie myslec - kogos interesuje :D