A zatem...
Dziś byłam zaproszona na herbatę i obiad do koleżanki, która od roku pracuje tu na kardiologii.
Szef już na początku mi powiedział, że na internie są tu dwie Frau z Polski i że musi mnie koniecznie przedstawić. Po czym prawdopodobnie zapomniał. Ja pod naporem wrażeń trochę też.
Za to wczoraj wpadł na oddział i powiedział "komm mit". Miałam uczucie jakbym uczestniczyła w skeczu monthy pythona, w którym Eric Idle prowadzi wszystkich gdzieś daleko przez pół Anglii obiecując coś pokazać a ostatecznie nic się nie okazuje (próbowałam znaleźć ten skecz na jutubie bez sukcesu;)... Moje poczucie pure nonsensu w ostatnim tygodniu jest nieco większe, bo zmieniłam anestezję na oddział i nie nadążam z niemieckim.
Ale tym razem na końcu tęczy był garnek ze złotem w postaci polskiej pani doktor.
Zatem zamiast trenować niemiecki przegadałam dziś cały wieczór po polsku :))
Potwierdza się również, że kluczem do przetrwania na obczyźnie są zwierzęcy przyjaciele ;) Ona ma papugi, nimfy(chyba), które dotrzymują jej towarzystwa. Maxi byłby pewnie oczarowany. I obawiam się żarłoczny...
Dziś wszyscy napomykają o wiośnie i wygląda na to, że faktycznie się zbliża. Nastąpiły chyba wiosenne porządki, bo w wielu miejscach po drodze do pracy i chodząc po mieście widziałam wystawione meble. Już wiedziałam wcześniej, że tu jest taki zwyczaj wystawiania mebli na ulicę tych co się ich już mieć nie chce. Ale dziś to wyglądało jak mała epidemia ;P
Co kraj to obyczaj...
Ale wiosnę czuć również w powietrzu, w ożywieniu kosów rano i wieczorem, w trelach sikorkowych, w migrujących nocą kaczkach czy gęsiach. No i w pierdyliardzie ozdóbek okołowielkanocnych dostępnych we wszystkich możliwych sklepach, na wystawach i powoli widocznych w oknach domów. Panuje moda na ozdabianie domów im bardziej sentymentalnie, cukierkowo i błyszcząco tym lepiej...
28.02.2013
A zatem...
dodatek - dziękuję Molly za podpowiedź
https://www.youtube.com/watch?v=SLc58rJkTLM
i w wersji włoskojęzycznej dla odmiany- nie wiem czy nie brzmi lepiej
;P
https://www.youtube.com/watch?v=SUKv55My0Jk
środa, 27 lutego 2013
niedziela, 24 lutego 2013
post nr 30
A zatem...
Piszę coraz rzadziej - to nie tylko problem z dostępem do internetu. To również znak, że coraz bardziej wciągam się w tutejszą rzeczywistość. Przystosowywuję się. Zaprzyjaźniam. Moją mocną stroną w tej sytuacji jest łatwość wchodzenia w relacje z ludźmi.
Po prostu ich lubię i to zwykle działa - oni też mnie lubią ;)
Teraz próbuję pisać, a kocur kokosi mi się na kolanach, włazi na klawiaturę i usiłuje wyniuchać czy zostało coś jeszcze z kanapki z szynką, którą jadłam i którą to szynkę konsumował ze mną.
Dobrze mieć takiego puchatego kolegę - zupełnie inaczej człowiek się czuje mogąc się codziennie do kogoś przytulić - nawet jeśli, jak twierdzi Andrju, nie warto dbać o przyjaźń za puszkę tuńczyka... (czy za garść dolarów... ;)
Od piątku zasypało nas zupełnie... Teraz powoli topi się to co spadło bo temperatura oscyluje wokół zera ale nadal można śpiewać Nick Cave And The Bad Seeds - Fifteen Feet Of Pure White Snow
https://www.youtube.com/watch?v=JsOhZJJBKAU
W piątek byłam na wycieczko-imprezie organizowanej z pracy: "Braunkohlwanderung" polegającej na łażeniu po lesie w śniegu, piciu w połowie drogi gluewine zaprawianego rumem tudzież amaretto, niektórzy zaprawiali się całą drogę - musi być byli mniej na mróz odporni- przegryzaniu drożdżówek-ślimaków posypanych solą a w smaku przypominających trochę ciasto na pierogi. Następnie w knajpce przy miejscowym stadionie piłkarskim była kulminacja czyli jedzenie tego braunkohl i tańce :D
Chyba nie tańczyłąm tyle od wesela GÖpydów ;))
To "Braunkohlwanderung" to miejscowa tradycja pochodzi nie od węgla brunatnego tylko jarmużu, który to zwie się Grünkohl i po przyżądzeniu wygląda mniej zielono bardziej brunatnie:
http://spd-vechelde.de/imperia/md/images/bezirkbraunschweig/bsovvechelde/braunkohl_f__r_das_internet.jpg
smakuje dobrze, w jakiś sposób przypomina gołąbki, a w jakiś szpinak. Imprezy z tej okazji odbywają się właśnie w lutym.
Coś w klimacie imprezy przywiodło mi na myśl teledysk the knife, pass this on:
https://www.youtube.com/watch?v=gKhjaGRhIYU
Dziś byłam na mszy w kościele św.Ludgera, patrona Helmstedt. Trochę byłam w szoku, bo przegapili credo. Było niewiele ludzi i śpiewali bez organów, ale naprawdę ładnie. Jest coś niesamowitego w takim wspólnym śpiewie żywym śpiewie jak jeszcze jest dobra akustyka :)
Piszę coraz rzadziej - to nie tylko problem z dostępem do internetu. To również znak, że coraz bardziej wciągam się w tutejszą rzeczywistość. Przystosowywuję się. Zaprzyjaźniam. Moją mocną stroną w tej sytuacji jest łatwość wchodzenia w relacje z ludźmi.
Po prostu ich lubię i to zwykle działa - oni też mnie lubią ;)
Teraz próbuję pisać, a kocur kokosi mi się na kolanach, włazi na klawiaturę i usiłuje wyniuchać czy zostało coś jeszcze z kanapki z szynką, którą jadłam i którą to szynkę konsumował ze mną.
Dobrze mieć takiego puchatego kolegę - zupełnie inaczej człowiek się czuje mogąc się codziennie do kogoś przytulić - nawet jeśli, jak twierdzi Andrju, nie warto dbać o przyjaźń za puszkę tuńczyka... (czy za garść dolarów... ;)
Od piątku zasypało nas zupełnie... Teraz powoli topi się to co spadło bo temperatura oscyluje wokół zera ale nadal można śpiewać Nick Cave And The Bad Seeds - Fifteen Feet Of Pure White Snow
https://www.youtube.com/watch?v=JsOhZJJBKAU
W piątek byłam na wycieczko-imprezie organizowanej z pracy: "Braunkohlwanderung" polegającej na łażeniu po lesie w śniegu, piciu w połowie drogi gluewine zaprawianego rumem tudzież amaretto, niektórzy zaprawiali się całą drogę - musi być byli mniej na mróz odporni- przegryzaniu drożdżówek-ślimaków posypanych solą a w smaku przypominających trochę ciasto na pierogi. Następnie w knajpce przy miejscowym stadionie piłkarskim była kulminacja czyli jedzenie tego braunkohl i tańce :D
Chyba nie tańczyłąm tyle od wesela GÖpydów ;))
To "Braunkohlwanderung" to miejscowa tradycja pochodzi nie od węgla brunatnego tylko jarmużu, który to zwie się Grünkohl i po przyżądzeniu wygląda mniej zielono bardziej brunatnie:
http://spd-vechelde.de/imperia/md/images/bezirkbraunschweig/bsovvechelde/braunkohl_f__r_das_internet.jpg
smakuje dobrze, w jakiś sposób przypomina gołąbki, a w jakiś szpinak. Imprezy z tej okazji odbywają się właśnie w lutym.
Coś w klimacie imprezy przywiodło mi na myśl teledysk the knife, pass this on:
https://www.youtube.com/watch?v=gKhjaGRhIYU
Dziś byłam na mszy w kościele św.Ludgera, patrona Helmstedt. Trochę byłam w szoku, bo przegapili credo. Było niewiele ludzi i śpiewali bez organów, ale naprawdę ładnie. Jest coś niesamowitego w takim wspólnym śpiewie żywym śpiewie jak jeszcze jest dobra akustyka :)
środa, 20 lutego 2013
Post nr 20 dziewięć
A zatem...
No... trochę się zaopuściłąm i zaniedbałam, ale internet na Kasztanowej pełznie i ma problemy z zasięgiem. Poza tym mam kohabitanta i wymaga on atencji z mojej strony. Żąda pieszczot, zabawy a nade wszystko jadła. Głośno upomina się o swoje. Nachodzi mnie wieczorami, pakuje się na kolana i spogląda mi w oczy. Potem mruży się i włącza motorek. I wbija pazurki. Jest puchaty, mruczący i głupi - czy to tak kiedyś na Maciejowej Moli definiowała ideał mężczyzny? Taki z niego Maxi Kaaz...
;)
niedziela, 17 lutego 2013
post nr dwadzieścia osiem
A zatem...
oficjalnie mogę podawać się za Ewę z Kasztanowej Drogi ;))
cdn.
oficjalnie mogę podawać się za Ewę z Kasztanowej Drogi ;))
cdn.
sobota, 16 lutego 2013
pOsT nr dwadzieścia 7
A zatem...
Trochę zaniedbałam pisanie, ale mój internet pełznie i jest frustrujące spędzać z nim czas.
Dziś jak na kolonii - zielona noc - ostatnia w szpitalnym pokoiku. Nie planuję smarować pastą do zębów klamek, a sobie tylko zęby ale może podświadomość każe mi lunatykować i coś narozrabiać? Trochę mi smutno się stąd wyprowadzać przywykłam i oswoiłam tą przestrzeń.
Popołudniu w ramach świętowania wyprowadzki zamówiłam z dyżurantami pizzę. Jak tylko zadzwoniliśmy po nią wykluł się pilny zabieg więc w końcu jadłam sama. Potem byłam na zakupach i zanabyłam sycylijskie krwawe pomarańcze. Pachnie nimi w pokoju. I chlebem.
Wstępnie przeorganizowałam i spakowałam manatki - jutro o 11 akcja wyprowadzka na Kasztanową Drogę.
środa, 13 lutego 2013
POST nr dwadzieścia sześć
A zatem...
Cytując bajkę z płyty o Alicji w krainie czarów:
"Widywałam już koty bez uśmiechu,
ale uśmiech bez kota?"
Można to powiedzieć patrząc na dzisiejszy księżyc.
Byłam dziś na wykładzie dla pacjentów o znieczuleniach prowadzonym przez mojego obecnego szefa i wracając podziwiałam owo cudo na niebie.
I nachodzą mnie takie myśli:
normalnie w domu pewnie przygotowywałabym się moralnie i pakowała cichy, zapasy jedzenia na maratonik dyżurowy
jutro szpital, piątek Krzeszowice, sobota Krzeszowice, niedziela szpital :)
Patrzę na ten księżyc i tęsknię za Krzeszowicami...
za klimatem najfajniejszej stacji w kpr
eh!
Cytując bajkę z płyty o Alicji w krainie czarów:
"Widywałam już koty bez uśmiechu,
ale uśmiech bez kota?"
Można to powiedzieć patrząc na dzisiejszy księżyc.
Byłam dziś na wykładzie dla pacjentów o znieczuleniach prowadzonym przez mojego obecnego szefa i wracając podziwiałam owo cudo na niebie.
I nachodzą mnie takie myśli:
normalnie w domu pewnie przygotowywałabym się moralnie i pakowała cichy, zapasy jedzenia na maratonik dyżurowy
jutro szpital, piątek Krzeszowice, sobota Krzeszowice, niedziela szpital :)
Patrzę na ten księżyc i tęsknię za Krzeszowicami...
za klimatem najfajniejszej stacji w kpr
eh!
wtorek, 12 lutego 2013
POST nr 25
A zatem...
Z tego wszystkiego zapomniałam wspomnieć, że dziś ostatki. Koniec karnawału! Pora na pokutę. Postanowiłam zerwać na ten czas z nałogiem i wyrzec się Nusskati. Dziś w ramach świętowania wyjadłam słoiczek do końca a resztki rozpuściłam mlekiem w nuskatikakałko ;)
Zanabyłam również sałatkę śledziową na jutro. Napisali na wieczku, że jest bez barwników, konserwantów, wzmacniaczy smaku i sztucznych aromatów. Możliwe, że również nie zawiera śledzia...
Zaobserwowałam, że wszystko tutaj jest albo bio albo bez dodatków, niemodyfikowane genetycznie i wszelkie takie zapewnienia. Mają tu świra i obsesję w tej kwestii. Oczywiście im bardziej zdrowa ta żywność tym droższa a niekoniecznie smaczniejsza. Nie ma jak dobry stary benzoesan sodu... :P
poST NR dwadzieścia CZTery
A zatem...
droga Madre, no nic się nie dzieje takiego
w moje życie wkradła się niejaka rutyna
wstaję rano, myję się, ubieram, zjadam śniadanie, piję kawę
i nagle
jest już późno więc pedzę 4 piętra na dół
powoli wdrażam się w tutejsze zwyczaje i procedury
uczę się regionalnej ale głównie staram się ogarniać język
strasznie mi brakuje tego co podstawowe czyli żeby żartem, słowem zmienić atmosferę, poprawić nastrój, uspokoić, dodać odwagi
przydałby się "KOJĄCY WPŁYW" pewnego Pana ;)
na co dzień nie docenia się tego podstawowego leku czyli dobrego kontaktu z drugim człowiekiem
pracuję do 16tej ale zwykle zasiaduję się nieco dłużej
sprawdzam jak np. dziś leki w internecie albo jakieś inne rzeczy
potem idę do siebie
zjadam to czy tamto
albo idę od razu w miasto
albo trochę później
jakieś zakupy - życie bez lodówki wymaga częstszych
albo zapadam w sen jak wczoraj - ból głowy mi nie chciał minąć po tabletkach więc go przespałam
potem albo gadam z kimś
albo piszę coś
staram się pouczyć najczęściej z marnym skutkiem - zasypiam
no i zasypiam
zapotrzebowanie na sen mam jak Garfield albo niemowlę
:))
droga Madre, no nic się nie dzieje takiego
w moje życie wkradła się niejaka rutyna
wstaję rano, myję się, ubieram, zjadam śniadanie, piję kawę
i nagle
jest już późno więc pedzę 4 piętra na dół
powoli wdrażam się w tutejsze zwyczaje i procedury
uczę się regionalnej ale głównie staram się ogarniać język
strasznie mi brakuje tego co podstawowe czyli żeby żartem, słowem zmienić atmosferę, poprawić nastrój, uspokoić, dodać odwagi
przydałby się "KOJĄCY WPŁYW" pewnego Pana ;)
na co dzień nie docenia się tego podstawowego leku czyli dobrego kontaktu z drugim człowiekiem
pracuję do 16tej ale zwykle zasiaduję się nieco dłużej
sprawdzam jak np. dziś leki w internecie albo jakieś inne rzeczy
potem idę do siebie
zjadam to czy tamto
albo idę od razu w miasto
albo trochę później
jakieś zakupy - życie bez lodówki wymaga częstszych
albo zapadam w sen jak wczoraj - ból głowy mi nie chciał minąć po tabletkach więc go przespałam
potem albo gadam z kimś
albo piszę coś
staram się pouczyć najczęściej z marnym skutkiem - zasypiam
no i zasypiam
zapotrzebowanie na sen mam jak Garfield albo niemowlę
:))
niedziela, 10 lutego 2013
pOST nr 23
A zatem...
Byłabym zapomniała.Wczoraj - sobota - byłam na targu. Takim tutejszym mini Kleparzu występującym cyklicznie w środy i soboty. Zanabyłam tam owoce i warzywa. Ale co istotne w drodze powrotnej sfotografowałam:
A z drugiej strony tablicy....
Bingo! Bigosz!
Byłabym zapomniała.Wczoraj - sobota - byłam na targu. Takim tutejszym mini Kleparzu występującym cyklicznie w środy i soboty. Zanabyłam tam owoce i warzywa. Ale co istotne w drodze powrotnej sfotografowałam:
A z drugiej strony tablicy....
Bingo! Bigosz!
Post nr dwadzieścia dwa
A zatem....
To już trzy tygodnie -
trzy niedziele temu, o tej porze mniej więcej, opuszczałam Karków.
Z jednej strony wydaje mi się, że jestem tu już wieki. Dużo się wydarzyło, wszystko nowe, intensywnie przeżywane. W piątek aż się poryczałam z frustracji, że nie mogę powiedzieć tego co chcę, tak by zostało zrozumiane i, że sama nie mogę zrozumieć o co w tej sytuacji chodzi. Potem nadszedł "surprise" i życie nagle stało się prostsze :))
Z drugiej ten czas strasznie szybko minął. Czuję się tu trochę jak na koloni. Albo może bardziej na zielonej szkole czy obozie naukowym jak w liceum. Tak, dokładnie. Są zajęcia. Jest czas wolny. Nowa miejscowość. Tylko nie ma współpobytowców. I posiłków o regularnych porach na stołówce z towarzyszącą temu głupawką. Bo klimat wieczorno-nocnych imprez miałam wczoraj zapewniony. Secunda zaproponowała wypróbowanie opcji hangout w gmailu. Potem dołączyłyśmy Sówów i jeszcze GÖpydów i było jak na Mad Tea Party wszyscy pili herbatę a ja nawet zimorodka. Secunda w przebraniu kota i Polacy z Ameryki absolutnie pasowali do konwencji.
Najlepsze, że mimo iż impreza wirtualna dziś u mnie bałagan jakby wszyscy osobiście tu byli. Ale to cecha małych powierzchni i wina mojego obrastania w piórka. Zadomowiłam się trochę w moim apartamencie :))
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jakoś wyprowadzę się na kasztanową drogę i może zgodnie z sugestią Molly zmienię nazwę bloga by brzmiała bardziej jak z L.M.Montgomery "Ewa z Kasztanowej Drogi" ;P
W tym tygodniu pozałatwiałam też większość formalności w pracy, w urzędach. Wygląda na to, że to wszystko naprawdę się dzieje. Choć takie poczucie odrealnienia i przygody nadal posiadam - taki mały mechanizm obronny :))
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Derealizacja ;)
To już trzy tygodnie -
trzy niedziele temu, o tej porze mniej więcej, opuszczałam Karków.
Z jednej strony wydaje mi się, że jestem tu już wieki. Dużo się wydarzyło, wszystko nowe, intensywnie przeżywane. W piątek aż się poryczałam z frustracji, że nie mogę powiedzieć tego co chcę, tak by zostało zrozumiane i, że sama nie mogę zrozumieć o co w tej sytuacji chodzi. Potem nadszedł "surprise" i życie nagle stało się prostsze :))
Z drugiej ten czas strasznie szybko minął. Czuję się tu trochę jak na koloni. Albo może bardziej na zielonej szkole czy obozie naukowym jak w liceum. Tak, dokładnie. Są zajęcia. Jest czas wolny. Nowa miejscowość. Tylko nie ma współpobytowców. I posiłków o regularnych porach na stołówce z towarzyszącą temu głupawką. Bo klimat wieczorno-nocnych imprez miałam wczoraj zapewniony. Secunda zaproponowała wypróbowanie opcji hangout w gmailu. Potem dołączyłyśmy Sówów i jeszcze GÖpydów i było jak na Mad Tea Party wszyscy pili herbatę a ja nawet zimorodka. Secunda w przebraniu kota i Polacy z Ameryki absolutnie pasowali do konwencji.
Najlepsze, że mimo iż impreza wirtualna dziś u mnie bałagan jakby wszyscy osobiście tu byli. Ale to cecha małych powierzchni i wina mojego obrastania w piórka. Zadomowiłam się trochę w moim apartamencie :))
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jakoś wyprowadzę się na kasztanową drogę i może zgodnie z sugestią Molly zmienię nazwę bloga by brzmiała bardziej jak z L.M.Montgomery "Ewa z Kasztanowej Drogi" ;P
W tym tygodniu pozałatwiałam też większość formalności w pracy, w urzędach. Wygląda na to, że to wszystko naprawdę się dzieje. Choć takie poczucie odrealnienia i przygody nadal posiadam - taki mały mechanizm obronny :))
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Derealizacja ;)
czwartek, 7 lutego 2013
Post nr oczko!
A zatem....
Poranek z Panem Mannem!
http://www.youtube.com/watch?v=K9lOEngxKfE
No bajka!
Ten głossss.... ta nuta lekkiego lekceważenia i znudzenia, no i.... Draculaaaaaaaa!
Od razu wiadomo, że jest piątek godzina szósta rano - tygodnia koniec i początek!
Poranek z Panem Mannem!
http://www.youtube.com/watch?v=K9lOEngxKfE
No bajka!
Ten głossss.... ta nuta lekkiego lekceważenia i znudzenia, no i.... Draculaaaaaaaa!
Od razu wiadomo, że jest piątek godzina szósta rano - tygodnia koniec i początek!
Post nr dwadzieścia
A zatem...
Przejadł się ktoś pączkami?
Nie pozostałam daleko w tyle!
Zanabyłam dziś w Schäfer's Berliner Herz czyli Pfannkuchen mit Pflaumenmus http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=46&produktid=444 w kształcie serca... nie lukrowany tylko posypany cukrocukrempudrem chrupiącym pod zębami
właśnie kończę go pochłaniać i popijać kawą
zanabyłam też coś takiego http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=95 ale nie odważyłam się zjeść jeszcze - zasłodziłam się strasznie - spróbuję na śniadanie może
A podobno Kraków dziś grubo przypudrowany śniegową kołderką....
Przejadł się ktoś pączkami?
Nie pozostałam daleko w tyle!
Zanabyłam dziś w Schäfer's Berliner Herz czyli Pfannkuchen mit Pflaumenmus http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=46&produktid=444 w kształcie serca... nie lukrowany tylko posypany cukrocukrempudrem chrupiącym pod zębami
właśnie kończę go pochłaniać i popijać kawą
zanabyłam też coś takiego http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=95 ale nie odważyłam się zjeść jeszcze - zasłodziłam się strasznie - spróbuję na śniadanie może
A podobno Kraków dziś grubo przypudrowany śniegową kołderką....
środa, 6 lutego 2013
Post nr dziewiętnaściE
A zatem...
dziś było piękne słońce
widziałam przez okno!
chciałam wyjść do niego
ale wróciłam do siebie na pięterko
rozdziałam się z ciuchów szpitalnych
i film mi się urwał
katalepsja mnie sprowadziła do poziomu
teraz korzystam z chwilowego zmartwychwstania
ale wciąż bateryjki pustawe
potrzebują jeszcze przynajmniej ośmiogodzinnego ładowania
jutro będę szaleć z niemiecką biurokracją
a zatem muszę być wypoczęta i świeża
bo jak będzie tak topornie jak z panem na poczcie to nie wiem czy podołam
ale GO ME!
jak pisał w swych bardzo sekretnych dziennikach Aragon, son of Arathorn (still not King yet, goddammit.!)
dziś było piękne słońce
widziałam przez okno!
chciałam wyjść do niego
ale wróciłam do siebie na pięterko
rozdziałam się z ciuchów szpitalnych
i film mi się urwał
katalepsja mnie sprowadziła do poziomu
teraz korzystam z chwilowego zmartwychwstania
ale wciąż bateryjki pustawe
potrzebują jeszcze przynajmniej ośmiogodzinnego ładowania
jutro będę szaleć z niemiecką biurokracją
a zatem muszę być wypoczęta i świeża
bo jak będzie tak topornie jak z panem na poczcie to nie wiem czy podołam
ale GO ME!
jak pisał w swych bardzo sekretnych dziennikach Aragon, son of Arathorn (still not King yet, goddammit.!)
wtorek, 5 lutego 2013
Post nr Osiemnaście
A zatem....
Nadejszła dorosła chwila?
Osiemnastkowy post musi być wesoły i imperezowy.
Odpaliłam z rana trójkę - polskie radio!
Whhiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!! :D
Super fajne uczucie!
Teraz to już na pewno będę spóźniać się do pracy! ;P
Swoją drogą - muszę lecieć- w końcu to cztery piętra!
Nadejszła dorosła chwila?
Osiemnastkowy post musi być wesoły i imperezowy.
Odpaliłam z rana trójkę - polskie radio!
Whhiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!! :D
Super fajne uczucie!
Teraz to już na pewno będę spóźniać się do pracy! ;P
Swoją drogą - muszę lecieć- w końcu to cztery piętra!
poniedziałek, 4 lutego 2013
post nr siedemsascie
A zatem...
Nuskati uzaleznia
dodaja tam cos
poprzedni sloik zjadlam w dwa tygodnie niecale
ten chyba tyle nie pociagnie
dzis znow wieje
za dnia nawet bylo widac biale chmury pedzace po niebieskim niebie
teraz widac gwiazdy
lepiej niz w krk bo dosc tu ciemno
przypomina mi sie sylwester w Rabie Wyznej :))
ten wiatr i ogolnie aura przywial mi pewna straszliwa piesn i nie mogac sie jej pozbyc postanowilam obarczyc nia innych :))
https://www.youtube.com/watch?v=1dLmSVcyxtw
so gnadenllos ist nur die Nacht!
jetzt stehst du da an der Laterne
bardzo znaczace... to ciezka praca w taka pogode
A zatem:
komm in mein Boot
Nuskati uzaleznia
dodaja tam cos
poprzedni sloik zjadlam w dwa tygodnie niecale
ten chyba tyle nie pociagnie
dzis znow wieje
za dnia nawet bylo widac biale chmury pedzace po niebieskim niebie
teraz widac gwiazdy
lepiej niz w krk bo dosc tu ciemno
przypomina mi sie sylwester w Rabie Wyznej :))
ten wiatr i ogolnie aura przywial mi pewna straszliwa piesn i nie mogac sie jej pozbyc postanowilam obarczyc nia innych :))
https://www.youtube.com/watch?v=1dLmSVcyxtw
so gnadenllos ist nur die Nacht!
jetzt stehst du da an der Laterne
bardzo znaczace... to ciezka praca w taka pogode
A zatem:
komm in mein Boot
niedziela, 3 lutego 2013
posT nr szesnasciE
A zatem...
Weekend to nie najlepszy czas dla pracoholika.
Nawet jesli to pracoholiczka, ktora postawila sobie za cel odwyk...
ale zrobilysmy z Lilijanka maly amerykanski spacer po okolicy i sie troche polepszylo :P
Weekend to nie najlepszy czas dla pracoholika.
Nawet jesli to pracoholiczka, ktora postawila sobie za cel odwyk...
ale zrobilysmy z Lilijanka maly amerykanski spacer po okolicy i sie troche polepszylo :P
sobota, 2 lutego 2013
POST nr PIETNASCIE
A zatem...
Dzis wyszlo wreszcie slonce tak w okolicy mojego sniadania czyli poludnia.
Wybralam sie na spacer po Chelmie. Udokumentowalam go zdjeciami.
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5840411875196724801
To na dzis chyba dosc...
: ))
Dzis wyszlo wreszcie slonce tak w okolicy mojego sniadania czyli poludnia.
Wybralam sie na spacer po Chelmie. Udokumentowalam go zdjeciami.
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5840411875196724801
To na dzis chyba dosc...
: ))
piątek, 1 lutego 2013
post nr 14
A zatem..
dzis to mi sie ciagle cos przypomina.
jak sie okazuje gdzie mieszkam pada zawsze kluczowe pytanie: "Hast du mindestens einen Fernseher?" Na moje tak, ale nie patrze daleko nastepuje podejrzanosc i zdziwienie....
https://www.youtube.com/watch?v=AKYCaHYYF3U
brakuje mi tu muzyki...
dzis to mi sie ciagle cos przypomina.
jak sie okazuje gdzie mieszkam pada zawsze kluczowe pytanie: "Hast du mindestens einen Fernseher?" Na moje tak, ale nie patrze daleko nastepuje podejrzanosc i zdziwienie....
https://www.youtube.com/watch?v=AKYCaHYYF3U
brakuje mi tu muzyki...
pOst nr trzYnAscIE
A zatem....
To tak a propos bigoszu...
Bigosz. Jak Frodo Bagosz. Z Bagoszendu.
Mijalam ostatnio knajpke, przed ktora na tablicy kreda bylo napisane, ze mozna zjesc winnersznicel (snycel dla zwyciezcow) i wlasnie bagosz. Bigosz. No, to cos.
Ps.
https://wayofwar.org/entry.php/256-Frodo-Bagosz-z-Bagoszna-czyli-rzecz-o-ortodoksji-tolkienowskiej
tak na ostatniej fali mody
Bigosz. Jak Frodo Bagosz. Z Bagoszendu.
Mijalam ostatnio knajpke, przed ktora na tablicy kreda bylo napisane, ze mozna zjesc winnersznicel (snycel dla zwyciezcow) i wlasnie bagosz. Bigosz. No, to cos.
Ps.
https://wayofwar.org/entry.php/256-Frodo-Bagosz-z-Bagoszna-czyli-rzecz-o-ortodoksji-tolkienowskiej
tak na ostatniej fali mody
Post nr dwanascie
A zatem...
Zainspirowana "Mezczyzna na dzis" notuje kolejne obserwacje Niemcow.
Moda.
Co do ciuchow - ciezko cos powiedziec - szpitalne uniformy, kurtki... nic szczegolnego.
Ale za to:
Praktycznie wszyscy ponizej 40 - 50 roku zycia sa wytatuowani...
To jakas ogolnie panujaca moda.
Sa tatuaze, ktore sa faktychnie ladne, ciekawe, sa dyskretne, widoczne dopiero po rozebraniu, ale wiekszosc jest na wierzchu, na przedramionach, dekolcie, szyi, karku, i wiele z nich jest paskudnych...
Co kraj to obyczaj...
Pan ma wrony na ramionach. Dzis pracowalam z dziewczyna co miala stado sporych rozmiarow ptaszorow na przedramionach.
A i tez sporo osob ma kolczyki.
I czesc dziewczyn ma paskudne kolory na wlosach - np. w polowie karmazynowa czupryne. Albo szmaragdowa. Albo takie jajecznice.
A jak juz mowa o wlosach to: "... we wlosy mial wtarty zel..."
To jeszcze moje wspomnienie z chodzenia do szkoly z kuzynka przez poltora miesiaca w liceum. Zel wowczas krolowal. I mam wrazenie krolouje do dzis....
Zainspirowana "Mezczyzna na dzis" notuje kolejne obserwacje Niemcow.
Moda.
Co do ciuchow - ciezko cos powiedziec - szpitalne uniformy, kurtki... nic szczegolnego.
Ale za to:
Praktycznie wszyscy ponizej 40 - 50 roku zycia sa wytatuowani...
To jakas ogolnie panujaca moda.
Sa tatuaze, ktore sa faktychnie ladne, ciekawe, sa dyskretne, widoczne dopiero po rozebraniu, ale wiekszosc jest na wierzchu, na przedramionach, dekolcie, szyi, karku, i wiele z nich jest paskudnych...
Co kraj to obyczaj...
Pan ma wrony na ramionach. Dzis pracowalam z dziewczyna co miala stado sporych rozmiarow ptaszorow na przedramionach.
A i tez sporo osob ma kolczyki.
I czesc dziewczyn ma paskudne kolory na wlosach - np. w polowie karmazynowa czupryne. Albo szmaragdowa. Albo takie jajecznice.
A jak juz mowa o wlosach to: "... we wlosy mial wtarty zel..."
To jeszcze moje wspomnienie z chodzenia do szkoly z kuzynka przez poltora miesiaca w liceum. Zel wowczas krolowal. I mam wrazenie krolouje do dzis....
Subskrybuj:
Posty (Atom)