A zatem...
jutro ostatni dzień jestem tu w pracy...
nie myślałam, że będzie mi przykro z tego powodu
a jednak...
jest mi po prostu smutno
w sobotę wracam do Krakowa
właściwie jak złapałam tu jakąś równowagę to znów się przemieszczam
może ta chandra to przez fazę cyklu
a może mój wewnętrzny odludek się ujawnia
byłam dziś wieczorem na zakupach
zanabyłam słodycze na pożegnanie
cały Kaufland dla mnie
przed 22 kiedy to zamykają sklep nikt już się prócz mnie na zakupy nie skusił
tu wszystko odbywa się w pewnych zaplanowanych schematach
o konkretnych porach
żaden spontan po nocy
dla poprawienia nastroju zjadłam lody i zrobiłyśmy z Lilijanką (dziś dopieszczoną w sensie napojenia i wykąpania) kilka ósemek po mieście i okolicy
ogromny złotowschodzący księżyc okołopełniowy na nas patrzył zza chmur
sarenka łapaał stopa na poboczu w lesie w drodze do Bad Helmstedt
ale gdy zatrzymałam się obok i zapytałam "czy panią podwieźć?" http://www.sadistic.pl/podwiezc-cie-ok-ale-tylko-w-kasku-vt25969.htm zdecydowała się wrócić w krzaki
może czekała na jakiegoś przystojniaka z żelem we włosach jak wszyscy tutaj a nie na kobietę
albo nie spodobała się jej zbyt głośno puszczona Metallica
udało mi się też uniknąć rozjechania ropuchy co postanowiła szukać szczęścia po drugiej stronie drogi
inną pochodną mojego niechcenia opuszczania Chełmu
jest, że nawet nie przymierzyłam się dopakowania
ani sprzątania...
Ps.
jutro przed południem trzeba trzymać kciuki za pana co ma kojący wpływ i jego powodzenie ustnej części egzaminu z anestezjologii
zdane! :))
OdpowiedzUsuń