A zatem...
jutro ostatni dzień jestem tu w pracy...
nie myślałam, że będzie mi przykro z tego powodu
a jednak...
jest mi po prostu smutno
w sobotę wracam do Krakowa
właściwie jak złapałam tu jakąś równowagę to znów się przemieszczam
może ta chandra to przez fazę cyklu
a może mój wewnętrzny odludek się ujawnia
byłam dziś wieczorem na zakupach
zanabyłam słodycze na pożegnanie
cały Kaufland dla mnie
przed 22 kiedy to zamykają sklep nikt już się prócz mnie na zakupy nie skusił
tu wszystko odbywa się w pewnych zaplanowanych schematach
o konkretnych porach
żaden spontan po nocy
dla poprawienia nastroju zjadłam lody i zrobiłyśmy z Lilijanką (dziś dopieszczoną w sensie napojenia i wykąpania) kilka ósemek po mieście i okolicy
ogromny złotowschodzący księżyc okołopełniowy na nas patrzył zza chmur
sarenka łapaał stopa na poboczu w lesie w drodze do Bad Helmstedt
ale gdy zatrzymałam się obok i zapytałam "czy panią podwieźć?" http://www.sadistic.pl/podwiezc-cie-ok-ale-tylko-w-kasku-vt25969.htm zdecydowała się wrócić w krzaki
może czekała na jakiegoś przystojniaka z żelem we włosach jak wszyscy tutaj a nie na kobietę
albo nie spodobała się jej zbyt głośno puszczona Metallica
udało mi się też uniknąć rozjechania ropuchy co postanowiła szukać szczęścia po drugiej stronie drogi
inną pochodną mojego niechcenia opuszczania Chełmu
jest, że nawet nie przymierzyłam się dopakowania
ani sprzątania...
Ps.
jutro przed południem trzeba trzymać kciuki za pana co ma kojący wpływ i jego powodzenie ustnej części egzaminu z anestezjologii
czwartek, 25 kwietnia 2013
niedziela, 21 kwietnia 2013
POST NR 52
A zatem...
W piątek byłyśmy w polskim towarzystwie na obiedzie-kolacji w Magdeburgu również dla wypróbowania bmw x6 - nowego nabytku (nie mojego). Normalnie jakby się było w Polsce. Klimat socrealistyczny. Trochę jak Nowa Huta może miejscami. W restauracji nad rzeką, noszącej również znamiona postkomunistyczne, gdzie grał dość wiekowy pan na keebordzie rzewne melodie,którepo dłuższym słuchaniu były rozpoznawalne (jakby je przyspieszyć rozpoznanie byłoby szybsze ;P) zjadłyśmy całkiem smaczne jedzenie - okraszona również głodem. Pan zaczepił koleżankę pytając co chciałabyś posłuchać młoda damo. A później gdy wyszłyśmy pan ów artysta palący na zewnątrz zagadnął nas czy jesteśmy studentkami co wywołało salwę śmiechu i sprowokowało małą wymianę zdań. W każdym razie mamy zaproszenie w wakacje jak będzie ciepło pan ma grać na powietrzu...
No znów się zaniedbałam z pisaniem - nie da się ukryć, a tyle się w tym tygodniu działo!
Normalnie ekspansywna wiosna! Z dnia na dzień pączki zamieniają się w liście albo kwiaty. Rano idzie się do pracy i jest jeszcze jakby szaro - a za powrotem zielono! Kwitnie wszystko równocześnie: bazie, wisienki, czereśnie, śliwki, forsycje, fiołki, tulipany, narcyzy, żonkile, pierwiosnki, sasanki, ziarnopłony, podbiał, stokrotki, szafirki! No co kto zamarzy i pomyśli, że mogłoby - to kwitnie :D
W tym tygodniu uaktywniłam się kulturalnie!
We środę byłam z panią sąsiadką w teatrze w Bad Helmstedt na koncercie orkiestry wojskowej bodajrze pierwszego pułku pancernego czy jakoś tak z Hanoveru. wydobyłam nawet na to konto sukienkę z szafy... Średnia wieku publiczności wynosiła około 80 lat wliczając w to nawet chłopców w wieku na oko 12 lat, którzy występowali w roli wpuszczających i kierujących ruchem. Było całkiem wesoło! Repertuar różnorodny. Od "Mostu na rzece Kwai", przez wojskowe marsze, błękitną rapsodię, "Fieber" tzn. "Fever" z wokalem damskim, wojskowym, nowoczesnego niemieckiego kompozytora, co go nie mogę odnaleźć w intiernecie, muzykę z filmów jak Rocky i Księga Dżungli po hymn niemiecki. Wśród instrumentów dominowała sekcja dęta, ale w jednym utworze również wystąpiła gitara elektryczna :))
We czwartek byłam na koncercie jazzowym pani nazywającej się Maria Markesini i bandu o nazwie Klazz Brothers.
Na początku był poczęstunek: przekąski, wino, soki, piwo itp. w cenie biletu (15ojro). Następnie koncert, który zatytułowany był "cinema pasjonata". Pani z obrazka okazała się nie taka młoda jak sugerowałby plakat ale za to śpiewała dobrze. Panowie byli z Braunschweigu i grali nafortepianie,basie i perkusji. Nagłośnienie było zadziwiająco dobre i pan co zawiadował aranżacją całości - światłem, dźwiękiem itp. naprawdę dawał radę. Podobało się nam z koleżanką z pracy. Udzieliłyśmy nawet na ten temat wywiadu i zapozowałyśmy do zdjęcia wyrażając jednocześnie zgodę na publikację w gazecie. Oczywiście dwie sieroty nie zapytałyśmy co to za gazeta. Ale chyba nie zostałyśmy dopuszczone do druku... ta cenzura niemiecka.
Na koncercie spotkałyśmy również pana, emerytowanego właścieciela-dilera hondy, który okazał się być również emerytowanym podrywaczem wciąż jeszcze bardzo czynnym i bajerował wszelkie możliwe panie łącznie z nami na znaki zodiaku i wróżenie z nich cech charakteru, przymiotów i przyszłości. Jak się jeszcze było okazało ów pan również wypożyczał swój fortepian na koncert.
W piątek byłyśmy w polskim towarzystwie na obiedzie-kolacji w Magdeburgu również dla wypróbowania bmw x6 - nowego nabytku (nie mojego). Normalnie jakby się było w Polsce. Klimat socrealistyczny. Trochę jak Nowa Huta może miejscami. W restauracji nad rzeką, noszącej również znamiona postkomunistyczne, gdzie grał dość wiekowy pan na keebordzie rzewne melodie,którepo dłuższym słuchaniu były rozpoznawalne (jakby je przyspieszyć rozpoznanie byłoby szybsze ;P) zjadłyśmy całkiem smaczne jedzenie - okraszona również głodem. Pan zaczepił koleżankę pytając co chciałabyś posłuchać młoda damo. A później gdy wyszłyśmy pan ów artysta palący na zewnątrz zagadnął nas czy jesteśmy studentkami co wywołało salwę śmiechu i sprowokowało małą wymianę zdań. W każdym razie mamy zaproszenie w wakacje jak będzie ciepło pan ma grać na powietrzu...
Następnie w sobotę miałam pracowity bardzo dyżur.
A dziś czyli w niedzielę byłam zaproszona na obiad na 12 osób do sąsiadów. Obiad składał się z zupy szparagowej - jadłam pierwszy raz w życiu takową, klusek śląskich z gulaszem i modrą kapustą. Po spacerze była kawa i deser.Do deseru przyłożyłam rękę - próbowałam zrobić sernik z galaretką na zimno z truskawkami ale z braku galaretki eksperymentowałam z niemieckimi zamiennikami. Na spód poszły biszkopty nasączone kawą. Było bardziej płynne niż wychodzi z galaretką, ale ogólnie wyszło dobre i smakowało.
Od wtorku zostaje sama na gospodarstwie i będę opiekowała się kaczkami i Maxim.
A pod koniec tygodnia chyba zacznę się zbierać do odlotu.
;))
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
posT nr pięćdziesiąt JEDEN
A zatem...
upał niemal
siedzę na tarasie
w podkoszulce z krótkim rękawem, boso
mam chyba lepszy zasięg wifi niż w domu
ptaki koncertują
kaczki już przestały się stresować, że wlazłam na ich terytorium, ale nadal obchodzą mnie szerokim łukiem
i robią perkusję
od północnego-zachodu zbiera się na burzę
sielanka
wiosna w rozkwicie
no może nie jeszcze w zupełnym
takie pierwiośnie pełną parą
rano po dyżurze byłam w Lappwald, czyli pobliskim lesie, na spacerze z sąsiadami
http://de.wikipedia.org/wiki/Lappwald
była przy okazji nauka niemieckiego
opowiadanie jak co się nazywa
poprawianie pokaleczonych zdań i poprzekręcanych wyrazów ;)
ale mimo to było relaksująco
głowa przestała mnie boleć
koncert ptasi zadziałał kojąco
spotkaliśmy stadko sarenek
pies się nieco zaciekawił ale grzecznie odpuścił
widzieliśmy różne ptaszyska
i ropuchy
również w trakcie orgii...?
http://youtu.be/_9SrPGGsgMg
i flora wiosenna
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5867043334551905921/5867056752436654018
sielanka...
tu tak z tydzień jest wegetacja do przodu
w Krk ponoć jeszcze wiosna nieśmiało się ukrywa
choć Madre doniosła, że widziała kowale (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kowal_bezskrzyd%C5%82y)
nie cierpię ich, brr
jednego eksmitowałam dziś z pokoju
ale to, że wylazły to niechybny znak - wiosna nadejszła
upał niemal
siedzę na tarasie
w podkoszulce z krótkim rękawem, boso
mam chyba lepszy zasięg wifi niż w domu
ptaki koncertują
kaczki już przestały się stresować, że wlazłam na ich terytorium, ale nadal obchodzą mnie szerokim łukiem
i robią perkusję
od północnego-zachodu zbiera się na burzę
sielanka
wiosna w rozkwicie
no może nie jeszcze w zupełnym
takie pierwiośnie pełną parą
rano po dyżurze byłam w Lappwald, czyli pobliskim lesie, na spacerze z sąsiadami
http://de.wikipedia.org/wiki/Lappwald
była przy okazji nauka niemieckiego
opowiadanie jak co się nazywa
poprawianie pokaleczonych zdań i poprzekręcanych wyrazów ;)
ale mimo to było relaksująco
głowa przestała mnie boleć
koncert ptasi zadziałał kojąco
spotkaliśmy stadko sarenek
pies się nieco zaciekawił ale grzecznie odpuścił
widzieliśmy różne ptaszyska
i ropuchy
również w trakcie orgii...?
http://youtu.be/_9SrPGGsgMg
i flora wiosenna
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5867043334551905921/5867056752436654018
sielanka...
tu tak z tydzień jest wegetacja do przodu
w Krk ponoć jeszcze wiosna nieśmiało się ukrywa
choć Madre doniosła, że widziała kowale (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kowal_bezskrzyd%C5%82y)
nie cierpię ich, brr
jednego eksmitowałam dziś z pokoju
ale to, że wylazły to niechybny znak - wiosna nadejszła
niedziela, 14 kwietnia 2013
Post nr 50
A zatem...
mam dyzur
odrobilam sie poki co
szef byl na kontroli mowil ze pora na poludniowa drzemke
ale spanie mnie nie bierze
kazal rowniez niemiecka prase czytac zeby poprawiac zasob slownictwa
jakos sie nie wciagnelam w zaden artykul lezacej tu Süddeutsche Zeitung
slonce za oknem wreszcie wstalo
rano siedzialo gdzies w krzakach, zaspane pod warstwa szarych chmur
idac "do szkoly" widzialam rano jaskolke lub jerzyka
jakos wydawalo mi sie to za wczesnie
zwykle zjawiaja sie kolo weekendu majowego
przynajmniej w Polsce
ale co ja tam wiem
jedna jaskolka niby wiosny nie czyni
strasznie mi szybko czas od rana zlecial
teraz jakby zwolnil
zaczynam miec syndrom uwiezienia
dawno nie mialam dyzurow
a teraz dwa prawie pod rzad
:P
zupelnie jak w domu
mam dyzur
odrobilam sie poki co
szef byl na kontroli mowil ze pora na poludniowa drzemke
ale spanie mnie nie bierze
kazal rowniez niemiecka prase czytac zeby poprawiac zasob slownictwa
jakos sie nie wciagnelam w zaden artykul lezacej tu Süddeutsche Zeitung
slonce za oknem wreszcie wstalo
rano siedzialo gdzies w krzakach, zaspane pod warstwa szarych chmur
idac "do szkoly" widzialam rano jaskolke lub jerzyka
jakos wydawalo mi sie to za wczesnie
zwykle zjawiaja sie kolo weekendu majowego
przynajmniej w Polsce
ale co ja tam wiem
jedna jaskolka niby wiosny nie czyni
strasznie mi szybko czas od rana zlecial
teraz jakby zwolnil
zaczynam miec syndrom uwiezienia
dawno nie mialam dyzurow
a teraz dwa prawie pod rzad
:P
zupelnie jak w domu
sobota, 13 kwietnia 2013
posT nR czterdziEŚci dziewieĆ
A zatem...
przespałam prawie cały tydzień
przesilenie wiosenne mnie rozłożyło na łopatki
wczoraj i dziś (jest niedziela rano jem śniadanie zaraz wychodzę) dyżur
jutro zapowiadają +25stopni :D
Max już się zwinął
teraz jak jest cieplej i wiosnę czuć i słychać
wpada szybko
obżera się i pędzi kontrolować okolicę
;)
ups...
późno już
przespałam prawie cały tydzień
przesilenie wiosenne mnie rozłożyło na łopatki
wczoraj i dziś (jest niedziela rano jem śniadanie zaraz wychodzę) dyżur
jutro zapowiadają +25stopni :D
Max już się zwinął
teraz jak jest cieplej i wiosnę czuć i słychać
wpada szybko
obżera się i pędzi kontrolować okolicę
;)
ups...
późno już
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
pOst nR 48
A zatem...
wiosna!
nareszcie
tu jakby bardziej zaawansowana
i słonko było do popołudnia
a jutro ma deszczyć jeśli dobrze zrozumiałam niemiecką prognozę pogody
stada krokusów tu na klombie miejskim
normalna wielobarwna łąka
aż człowiekowi dziwnie, że nie musi do Doliny Chochołowskiej
albo gdzieś indziej się wybierać
pamiętam jak jeździłam do NT i obserwowałam co tydzień zmiany wiosenne
w Krk były o kilka dni do przodu
wydawała mi się wtedy następująca prawidłowość dotycząca kolejności kwitnięcia:
biały
żółty
fioletowy
inne
teraz już nie jestem pewna czy tak było i czy to się sprawdza
teraz wszystko próbuje zakwitnąć naraz
powinnam zrobić upgrade dotyczący drogi do szkoły czyli do pracy
na Sonnenweg jest taki dom - podobny do sąsiednich - one rosną tu takimi koloniami bliźniakami
a ten dom ma okno dachowe,które teraz coraz częściej jest rankiem uchylone
i siedząw nim dwa koty: biało-czarny i biało-rudy i filują na okolicę
na ptaki na sąsiedniej brzozie, na dzieci idące do gimnazjum, na mnie kiciającą na nie po polsku...
to kolejny stały element rytuału dnia
a jeśli idzie o drogę
to dziś w drodze powrotnej z pracy natrafiłam na wysypany czystym, białym piaseczkiem szlak
potem jeszcze jeden łączący się z tym pierwszym
przypomniał mi się wierszyk:
"Idzie Grześ
Przez wieś,
Worek piasku niesie,
A przez dziurkę
Piasek ciurkiem
Sypie się za Grzesiem.
"Piasku mniej -
Nosić lżej!"
Cieszy się głuptasek.
Do dom wrócił,
Worek zrzucił,
Ale gdzie ten piasek?
zrobiłam wywiad i wiem jużco ów piasek oznacza
pani sąsiadka mi powiedziała, że jest taki zwyczaj, że dzieci idąc do kościoła na konfirmację sypią po drodze taki piasek i zaznaczają ślad, że z tego domu, ktoś przystąpił do konfirmacji
od pani dowiedziałam się również, że Maxi Kaz tęsknił
i wył i miauczał pod oknem i na tarasie i żądał wpuszczenia
i nie dał sobie wytłumaczyć, że nie ma nikogo...
wiosna!
nareszcie
tu jakby bardziej zaawansowana
i słonko było do popołudnia
a jutro ma deszczyć jeśli dobrze zrozumiałam niemiecką prognozę pogody
stada krokusów tu na klombie miejskim
normalna wielobarwna łąka
aż człowiekowi dziwnie, że nie musi do Doliny Chochołowskiej
albo gdzieś indziej się wybierać
pamiętam jak jeździłam do NT i obserwowałam co tydzień zmiany wiosenne
w Krk były o kilka dni do przodu
wydawała mi się wtedy następująca prawidłowość dotycząca kolejności kwitnięcia:
biały
żółty
fioletowy
inne
teraz już nie jestem pewna czy tak było i czy to się sprawdza
teraz wszystko próbuje zakwitnąć naraz
powinnam zrobić upgrade dotyczący drogi do szkoły czyli do pracy
na Sonnenweg jest taki dom - podobny do sąsiednich - one rosną tu takimi koloniami bliźniakami
a ten dom ma okno dachowe,które teraz coraz częściej jest rankiem uchylone
i siedząw nim dwa koty: biało-czarny i biało-rudy i filują na okolicę
na ptaki na sąsiedniej brzozie, na dzieci idące do gimnazjum, na mnie kiciającą na nie po polsku...
to kolejny stały element rytuału dnia
a jeśli idzie o drogę
to dziś w drodze powrotnej z pracy natrafiłam na wysypany czystym, białym piaseczkiem szlak
potem jeszcze jeden łączący się z tym pierwszym
przypomniał mi się wierszyk:
"Idzie Grześ
Przez wieś,
Worek piasku niesie,
A przez dziurkę
Piasek ciurkiem
Sypie się za Grzesiem.
"Piasku mniej -
Nosić lżej!"
Cieszy się głuptasek.
Do dom wrócił,
Worek zrzucił,
Ale gdzie ten piasek?
zrobiłam wywiad i wiem jużco ów piasek oznacza
pani sąsiadka mi powiedziała, że jest taki zwyczaj, że dzieci idąc do kościoła na konfirmację sypią po drodze taki piasek i zaznaczają ślad, że z tego domu, ktoś przystąpił do konfirmacji
od pani dowiedziałam się również, że Maxi Kaz tęsknił
i wył i miauczał pod oknem i na tarasie i żądał wpuszczenia
i nie dał sobie wytłumaczyć, że nie ma nikogo...
niedziela, 7 kwietnia 2013
POST nr CZTERDZIEŚCI siedem
A zatem...
Dojechałyśmy z Lilijanką całe i zdrowe w całkiem przyzwoitym czasie :D
Powitała nas wiosenna aura - całkiem ciepło, słońce, prawie stopiony śnieg, kwitnące krokusy, ptaszorowy koncert perzedwieczorny i Max, który zasiedział Lilijankę:
Tu jest dłużej jasno niż w Krk. Całkiem to wyraźnie jest zauważalne. Teraz (20:30) już się ściemniło, choć na zachodzie niebo świeci jeszcze jasno niebiesko. Kosy uganiają się po ogródku wprowadzając niejaką nerwowość w niedzielny spokojny wieczór. Maxi poszedł w rejs.
Ja zjadłam bardzo dobry słoik z cieciorką na zimno. Madre, dziękuję za pycha zapasy!
Wykąpałam się. Czekoladowy zapach płynu pod prysznic - dokładnie taki jak pachniało z fabryki Wawelu przy Wrocławskiej czy nad Wisłą tam gdzie teraz Galeria Kazimierz -relaksuje fantastycznie i przywołuje wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Polecam!
I pozdrawiam serdecznie Osobę, która mi go podarowała na urodziny :))
Dojechałyśmy z Lilijanką całe i zdrowe w całkiem przyzwoitym czasie :D
Powitała nas wiosenna aura - całkiem ciepło, słońce, prawie stopiony śnieg, kwitnące krokusy, ptaszorowy koncert perzedwieczorny i Max, który zasiedział Lilijankę:
Tu jest dłużej jasno niż w Krk. Całkiem to wyraźnie jest zauważalne. Teraz (20:30) już się ściemniło, choć na zachodzie niebo świeci jeszcze jasno niebiesko. Kosy uganiają się po ogródku wprowadzając niejaką nerwowość w niedzielny spokojny wieczór. Maxi poszedł w rejs.
Ja zjadłam bardzo dobry słoik z cieciorką na zimno. Madre, dziękuję za pycha zapasy!
Wykąpałam się. Czekoladowy zapach płynu pod prysznic - dokładnie taki jak pachniało z fabryki Wawelu przy Wrocławskiej czy nad Wisłą tam gdzie teraz Galeria Kazimierz -relaksuje fantastycznie i przywołuje wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Polecam!
I pozdrawiam serdecznie Osobę, która mi go podarowała na urodziny :))
sobota, 6 kwietnia 2013
Post nr 46
A zatem...
jutro wracam do Hełmu
mam nadzieję pogoda będzie sprzyjająca
trochę mi się nie chce
z drugiej strony za miesiąc wracam z powrotem
:D
jutro wracam do Hełmu
mam nadzieję pogoda będzie sprzyjająca
trochę mi się nie chce
z drugiej strony za miesiąc wracam z powrotem
:D
wtorek, 2 kwietnia 2013
Post Nr Czterdzieści Pięć
A zatem...
święta święta i po świętach
słońce wychodzi, śnieg się topi
mój mózg się topi
i spływa katarem
leżę w łóżku i marudzę na siebie samą, że szwabskim wirusom się nie dałam
a tu w domu - pierwszy mnie rozłożył
boli mnie głowa ja jestem z Krakowa
nie mam siły wstać i herbatę sobie zrobić
nie chce mi się nawet czytać
ale przy okazji myślę sobie, że dawno nie byłam chora
i, że mogę się rozkoszować moim mieszkaniem
i sikoreczkami na balkonie w kuchni jak już się na wyprawę po herbatę - jak na szklaną górę wybiorę
i marzyć o soczku z czarnej porzeczki - bardzo dobry soczek, ma dużo witamin i sił dodaje:
http://www.youtube.com/watch?v=mO8NAR4FlYM&list=PLE171BCCF6024A101
;))
święta święta i po świętach
słońce wychodzi, śnieg się topi
mój mózg się topi
i spływa katarem
leżę w łóżku i marudzę na siebie samą, że szwabskim wirusom się nie dałam
a tu w domu - pierwszy mnie rozłożył
boli mnie głowa ja jestem z Krakowa
nie mam siły wstać i herbatę sobie zrobić
nie chce mi się nawet czytać
ale przy okazji myślę sobie, że dawno nie byłam chora
i, że mogę się rozkoszować moim mieszkaniem
i sikoreczkami na balkonie w kuchni jak już się na wyprawę po herbatę - jak na szklaną górę wybiorę
i marzyć o soczku z czarnej porzeczki - bardzo dobry soczek, ma dużo witamin i sił dodaje:
http://www.youtube.com/watch?v=mO8NAR4FlYM&list=PLE171BCCF6024A101
;))
sobota, 30 marca 2013
a imię jego czterdzieści i cztery
A zatem...
już właściwie Wielkanoc
z tej okazji życzenia od Pana co już trochę nie żyje
Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.
Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć ze swego stanowiska.
Miejcie odwagę... Nie tę tchnącą szałem,
która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem
Przeciwne losy stałością zwycięża.
Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić...
Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość
już właściwie Wielkanoc
z tej okazji życzenia od Pana co już trochę nie żyje
Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.
Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,
Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć ze swego stanowiska.
Miejcie odwagę... Nie tę tchnącą szałem,
która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem
Przeciwne losy stałością zwycięża.
Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić...
Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość
Adam Asnyk
środa, 27 marca 2013
post numer 43
A zatem....
dojechałam do krk cała i zdrowa
choć było po drodze dwóch prawdziwych morderców-samobójców, którzy dybali na moje życie
na szczęście lilijanka ma dobre hamulce
a ja nie do końca stępiały refleks po dyżurze na którym spałam w sumie koło godziny
wiadomo, że jak coś jest po dyżurze zaplanowane to będzie się działo
do tego pełnia...
w końcu nie pojechałam zaraz z rana
szef mi zabronił ;p
poszłam na górę do dyżurki i odespałam 2,5h
i okazało się to skuteczne
potem po przekroczeniu polskiej granicy drzemałam jeszcze pół godziny na tylnym siedzeniu lilijanki
i jestem
: )
dojechałam do krk cała i zdrowa
choć było po drodze dwóch prawdziwych morderców-samobójców, którzy dybali na moje życie
na szczęście lilijanka ma dobre hamulce
a ja nie do końca stępiały refleks po dyżurze na którym spałam w sumie koło godziny
wiadomo, że jak coś jest po dyżurze zaplanowane to będzie się działo
do tego pełnia...
w końcu nie pojechałam zaraz z rana
szef mi zabronił ;p
poszłam na górę do dyżurki i odespałam 2,5h
i okazało się to skuteczne
potem po przekroczeniu polskiej granicy drzemałam jeszcze pół godziny na tylnym siedzeniu lilijanki
i jestem
: )
poniedziałek, 25 marca 2013
pOsT nR cZtErDzIeŚcI dWa
A zatem...
próbuję jakoś zająć reisefieber
spakowałam się
spakowałam różne dingsy okołowielkanocne
min. kąsełko
zrobiłam czystki w lodówce
wyprodukowałam naleśniko omlety
(pokłosie czystek - białka i śmietana 30% pozostałe po pieczeniu ciasta w przeszłości, trochę soli, ostatecznie okazało się trochę więcej niż trochę, pieprz, odrobina oliwy, mąka - ubite trzepaczką - całkiem dobrze smakowały z galaretką porzeczkową;)
dokończyłam również:
sałatkę owocową, jogurt, suszone owoce, marchewkę
mam nadzieję to wszystko nie będzie chciało wracać...
zasyfiłam posprzątaną na błysk kuchnię
posprzątałam znowu
załadowałam zmywarkę
i krążę
czując jak narasta we mnie stres przed dyżurem i przed podróżą
chyba trzeba to przespać
szkoda, że nie ma teleportu do Krk
próbuję jakoś zająć reisefieber
spakowałam się
spakowałam różne dingsy okołowielkanocne
min. kąsełko
zrobiłam czystki w lodówce
wyprodukowałam naleśniko omlety
(pokłosie czystek - białka i śmietana 30% pozostałe po pieczeniu ciasta w przeszłości, trochę soli, ostatecznie okazało się trochę więcej niż trochę, pieprz, odrobina oliwy, mąka - ubite trzepaczką - całkiem dobrze smakowały z galaretką porzeczkową;)
dokończyłam również:
sałatkę owocową, jogurt, suszone owoce, marchewkę
mam nadzieję to wszystko nie będzie chciało wracać...
zasyfiłam posprzątaną na błysk kuchnię
posprzątałam znowu
załadowałam zmywarkę
i krążę
czując jak narasta we mnie stres przed dyżurem i przed podróżą
chyba trzeba to przespać
szkoda, że nie ma teleportu do Krk
niedziela, 24 marca 2013
Post Nr Czterdzieści Jeden
A zatem...
dziś Niedziela Palmowa
byłam w kościele - tu zamiast palm mają ot tak po prostu ułamane gałązki bukszpanu
bez ozdób
nie wiedziałam o tym
i rano na szybko próbowałam sklecić jakąś palmę prowizoryczną
i odruchowo urwałam gałązki z bukszpanu rosnącego przy tarasie
dodałam do tego trzy czerwone róże z mojego wiosennego bukietu
i wyszła całkiem strojna palma
byłam również na spacerze na końcu świata
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiroTpukzJ4cPTLYqokESDRHb1CU706T4GtMZTA5-Tu9aMv9t0isVlVAZzpAvJKZ13hQTomSrPDom1Pt_Z87jvAlPbwi-nPqDjt-i4vEciL8gIxpKSQoKhtPoRnVexQsEDb6gM5PW54OaE/w531-h398-p-o-k/DSCN0758.JPG
jak opowiadała pani sąsiadka oni tam przychodzili stali na ulicy co kończyła się na płocie, kolczastym drucie i zaoranym obszarze pomiędzy po którym czasem jeździły czołgi a częściej jippy i spoza było słychać szczekanie psa, śmiech ludzi, płacz dzieci - wyraźny dowód, że tam, za końcem świata toczy się jakieś życie
obecnie na końcu świata chroni się żaby....
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh90n4RASywRB5bfJC-sbliBTsZas0bHJkR7njGSPMA_zKPhtNC2n-Q2zN3be54CcKPAShUjulQyPHgyC7qVbtKs6b7GcLVDX-r-nEE_WYxAA5pMrN-tNplS1vtLYhKl4w2faO-geQ92AM/s505/DSCN0766.JPG
jeden ochotnik przypłacił to życiem - auto rozjechało jego a nie żabulca
później jeszcze produkowałyśmy pisanki, a Maxi chrapał donośnie w fotelu obok
pisanki z kaczych jajek
są białe z lekko zielonym odcieniem
i gładkie bardzo a nie jak kurze lekko chropawe
oczywiście jedno stłukłam jak było prawie gotowe
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzwZe9p3hMOszYzAASm74yrL984fS3xbaBlTncIsl7TYW0CFyynnHObdumP9cFcZGZb3Iq9eYTXPRFCffAZqXZL0AljWtEx8eIwAeTaB68jyFlPZ6eGU_fDXJVIPr4w21jQFR49EmAAes/w557-h417-p-o-k/DSCN0777.JPG
dziś Niedziela Palmowa
byłam w kościele - tu zamiast palm mają ot tak po prostu ułamane gałązki bukszpanu
bez ozdób
nie wiedziałam o tym
i rano na szybko próbowałam sklecić jakąś palmę prowizoryczną
i odruchowo urwałam gałązki z bukszpanu rosnącego przy tarasie
dodałam do tego trzy czerwone róże z mojego wiosennego bukietu
i wyszła całkiem strojna palma
byłam również na spacerze na końcu świata
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiroTpukzJ4cPTLYqokESDRHb1CU706T4GtMZTA5-Tu9aMv9t0isVlVAZzpAvJKZ13hQTomSrPDom1Pt_Z87jvAlPbwi-nPqDjt-i4vEciL8gIxpKSQoKhtPoRnVexQsEDb6gM5PW54OaE/w531-h398-p-o-k/DSCN0758.JPG
jak opowiadała pani sąsiadka oni tam przychodzili stali na ulicy co kończyła się na płocie, kolczastym drucie i zaoranym obszarze pomiędzy po którym czasem jeździły czołgi a częściej jippy i spoza było słychać szczekanie psa, śmiech ludzi, płacz dzieci - wyraźny dowód, że tam, za końcem świata toczy się jakieś życie
obecnie na końcu świata chroni się żaby....
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh90n4RASywRB5bfJC-sbliBTsZas0bHJkR7njGSPMA_zKPhtNC2n-Q2zN3be54CcKPAShUjulQyPHgyC7qVbtKs6b7GcLVDX-r-nEE_WYxAA5pMrN-tNplS1vtLYhKl4w2faO-geQ92AM/s505/DSCN0766.JPG
jeden ochotnik przypłacił to życiem - auto rozjechało jego a nie żabulca
później jeszcze produkowałyśmy pisanki, a Maxi chrapał donośnie w fotelu obok
pisanki z kaczych jajek
są białe z lekko zielonym odcieniem
i gładkie bardzo a nie jak kurze lekko chropawe
oczywiście jedno stłukłam jak było prawie gotowe
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzwZe9p3hMOszYzAASm74yrL984fS3xbaBlTncIsl7TYW0CFyynnHObdumP9cFcZGZb3Iq9eYTXPRFCffAZqXZL0AljWtEx8eIwAeTaB68jyFlPZ6eGU_fDXJVIPr4w21jQFR49EmAAes/w557-h417-p-o-k/DSCN0777.JPG
sobota, 23 marca 2013
post nr 40
A zatem...
dziś dzień porządkowy
w końcu wiosna i wiosenne porządki się należą
no i jak pojadę we środę do domu nie mogę zostawić tu tego bałaganu,bo jeszcze coś się z tego rozwinie jakaś nowa cywilizacja...
odprałam się
jutro się chyba spakuję
no normalnie niemal w bloku startowym już czekam
szybko zleci skoro 40 lat mija jak jeden dzień
Ps.
dziękuję za trzymanie kciuków
skuteczne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:D
: ))))))))))))))))))))))))))))))
dziś dzień porządkowy
w końcu wiosna i wiosenne porządki się należą
no i jak pojadę we środę do domu nie mogę zostawić tu tego bałaganu,bo jeszcze coś się z tego rozwinie jakaś nowa cywilizacja...
odprałam się
jutro się chyba spakuję
no normalnie niemal w bloku startowym już czekam
szybko zleci skoro 40 lat mija jak jeden dzień
Ps.
dziękuję za trzymanie kciuków
skuteczne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:D
: ))))))))))))))))))))))))))))))
piątek, 22 marca 2013
POST NR TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ
A zatem...
zacznę od najważniejszego!
bardzo proszę o trzymanie kciuków za zdających jutro egzamin specjalizacyjny z anestezjologii
a właściwie za jedną osobę, tę co ma "kojący wpływ" ! ! !
siedziałam dziś w zapadającym zmroku ze stygnącą kawą przy stole w pokoju i nasłuchiwałam nerwowego furgotu w ogrodzie jakiś straszliwy rejwach był w kosiej populacji mimo znów padającego śniegu - żywy dowód wiosny
inny dowód przedstawił mi Maxi rano - pawik z chrupek na obrusie skłonił mnie do zaproponowania pewnego równania:
kłaczki = kiełki + pączki
wszystkie te składowe są zauważalne a wiosna wciąż gdzieś zagubiona
wszyscy chcą wiosny
ale...
czy ktoś topił wczoraj Marzannę ?
albo świętował jak się dowiedziałam Maselnicę (Масленица) ?
http://carska-stolica.mojglos.pl/2012/07/19/maslenica-i-bliny/
ja muszę się uderzyć w piersi
wczoraj nawet o tym myślałam, ale po powrocie z pracy normalnie sprawę przespałam
ostatnio jakieś trzy lata temu topiłam Marzannę
w Białusze
w dobrym towarzystwie
na końcu Rakowickiej
z drewnianego mostku
dziś trochę się przedzierałam przez bałagan w domu...
mam tutaj na wyposażeniu kilka serwisów do kawy
aż się prosi o przyjmowanie gości
trochę jakby zabawa lalkami...
trochę nierealnie
patrzę trochę z boku na to co się dzieje
i zastanawiam się co dalej
może wiosna przyniesie ze sobą jasność umysłu?
zacznę od najważniejszego!
bardzo proszę o trzymanie kciuków za zdających jutro egzamin specjalizacyjny z anestezjologii
a właściwie za jedną osobę, tę co ma "kojący wpływ" ! ! !
siedziałam dziś w zapadającym zmroku ze stygnącą kawą przy stole w pokoju i nasłuchiwałam nerwowego furgotu w ogrodzie jakiś straszliwy rejwach był w kosiej populacji mimo znów padającego śniegu - żywy dowód wiosny
inny dowód przedstawił mi Maxi rano - pawik z chrupek na obrusie skłonił mnie do zaproponowania pewnego równania:
kłaczki = kiełki + pączki
wszystkie te składowe są zauważalne a wiosna wciąż gdzieś zagubiona
wszyscy chcą wiosny
ale...
czy ktoś topił wczoraj Marzannę ?
albo świętował jak się dowiedziałam Maselnicę (Масленица) ?
http://carska-stolica.mojglos.pl/2012/07/19/maslenica-i-bliny/
ja muszę się uderzyć w piersi
wczoraj nawet o tym myślałam, ale po powrocie z pracy normalnie sprawę przespałam
ostatnio jakieś trzy lata temu topiłam Marzannę
w Białusze
w dobrym towarzystwie
na końcu Rakowickiej
z drewnianego mostku
dziś trochę się przedzierałam przez bałagan w domu...
mam tutaj na wyposażeniu kilka serwisów do kawy
aż się prosi o przyjmowanie gości
trochę jakby zabawa lalkami...
trochę nierealnie
patrzę trochę z boku na to co się dzieje
i zastanawiam się co dalej
może wiosna przyniesie ze sobą jasność umysłu?
wtorek, 19 marca 2013
Post numer 38
A zatem...
żeby nie wyjść z wprawy i pójść za ciosem dziś też coś naskrobię
a ściślej rzecz biorąc wystukam
rano coś było nie tak po drodze
nie chodzi mi o nową warstwę śniegu
i że pod wieczór było stopione a przez noc napadało nowe
było podejrzanie pusto
nikogo nie spotkałam
za to popołudniu gdy szłam przez tutejszą Floriańską włóczyły się całe watahy młodzieży szkolnej ;)
zaczęły się ferie wielkanocne
dziś po raz kolejny dokonałam obserwacji czegoś co mnie nieustannie bulwersuje
ludzkość jeździ tu z absolutnie nieodśnieżonymi autami
jest ledwie co przetarta wycieraczką przednia szyba i dość
nie przeszkadza im to jednakże zatrzymywać się przed przejściem dla pieszych zanim człowiek w ogóle dobrze do tego przejscia dotrze
napawa mnie to nieustannym zdziwieniem a nawet zabobonnym lękiem....
zatem dla odpędzenia złych duchów kupiłam dziś kwiatki
i wino ewidentnie adresowane do dziewczynek
białe, słodkie, z uroczym różowym kolorem zakrętki i łączką kwiatów z motylami na etykietce...
póki co udekorowałam kuchnię
pokój https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXHlaizbRzCVLsjonfBCgI1tV_sbtTzN85JxlV8CjRJzh-_zYfdO_8gAqndJrUOgWPdApbrK4pe_VyGi2AuFW97ODTEVUWpiPEPfWlI5McmO_lKsEndoCt60vYHPcGZAa0wQM5Jc4Gag/s505/DSCN0756.JPG
i czekam na wiosnę...
żeby nie wyjść z wprawy i pójść za ciosem dziś też coś naskrobię
a ściślej rzecz biorąc wystukam
rano coś było nie tak po drodze
nie chodzi mi o nową warstwę śniegu
i że pod wieczór było stopione a przez noc napadało nowe
było podejrzanie pusto
nikogo nie spotkałam
za to popołudniu gdy szłam przez tutejszą Floriańską włóczyły się całe watahy młodzieży szkolnej ;)
zaczęły się ferie wielkanocne
dziś po raz kolejny dokonałam obserwacji czegoś co mnie nieustannie bulwersuje
ludzkość jeździ tu z absolutnie nieodśnieżonymi autami
jest ledwie co przetarta wycieraczką przednia szyba i dość
nie przeszkadza im to jednakże zatrzymywać się przed przejściem dla pieszych zanim człowiek w ogóle dobrze do tego przejscia dotrze
napawa mnie to nieustannym zdziwieniem a nawet zabobonnym lękiem....
zatem dla odpędzenia złych duchów kupiłam dziś kwiatki
i wino ewidentnie adresowane do dziewczynek
białe, słodkie, z uroczym różowym kolorem zakrętki i łączką kwiatów z motylami na etykietce...
póki co udekorowałam kuchnię
pokój https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXHlaizbRzCVLsjonfBCgI1tV_sbtTzN85JxlV8CjRJzh-_zYfdO_8gAqndJrUOgWPdApbrK4pe_VyGi2AuFW97ODTEVUWpiPEPfWlI5McmO_lKsEndoCt60vYHPcGZAa0wQM5Jc4Gag/s505/DSCN0756.JPG
i czekam na wiosnę...
poniedziałek, 18 marca 2013
PoST nr 30siedem
A zatem...
Jak już odrabiać zaległości to z nawiązką.
Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem opisania drogi do szkoły. Tzn. do szpitala ma się rozumieć. Chodzę codziennie na nogach tą samą trasą: Kastanienweg, Sonnenweg, Roter Torweg, Goethestrasse, Schillerstrasse, Wallplatz, Ziegenmarkt, Streplingerode, Albrechtstrasse, Marienstrasse, Conringplatz, Conringstrasse. Jest mniej więcej tak samo daleko jak z Rakowickiej na Wrocławską. Zatem wiele się w moim życiu nie zmieniło.
Wstaję około 05:50 - dobrze wygląda jak się ustawia na budziku. Odkręcam żaluzje co powoduje natychmiastowe pojawienie się Maxa pod drzwiami na taras - o ile już tam nie czatuje wcześniej. Witamy się i idę mu nasypać chrupek. Zwykle oczekuje, że będę mu asystować w jedzeniu, więc odpalam niemieckie radio i dotrzymuję mu towarzystwa nastawiając kawę. Potem idę do łazienki umyć włosy, a on albo czai się ze stołu na potencjalne ptaki w okolicy karmnika albo poluje na nie zza doniczki. Czasem jak nie ma nastroju to wybiera któryś fotel i się w nim lokuje. Jak wychodzę z łazienki zwykle przychodzi zobaczyć co robię na śniadanie i próbuje wyłudzić np.szynkę wkładaną do kanapek. Zwykle zadowala się dojedzeniem chrupek i idzie popilnować co się dzieje za oknem. Suszę włosy, siadam z kawą i wtedy nie wiadomo jak robi się nagle siódma. Więc w popłochu zbieram rzeczy, ubieram kurtkę, buty. Max nauczył się już co oznacza moje nagłe pobudzenie i zwykle zachowując spokój idzie pod drzwi i każe się wypuścić. Jeśli z jakichś powodów ma plan zostać - wywabiam go wystawiając miskę z chrupkami przed drzwi.
Na trasie, o ile nie wyjdę zbyt późno spotykam codziennie te same osoby w podobnym miejscu. Wróżę z tego na ile jestem spóźniona ;) Jest taka para - dziewczyna i chłopak w wieku późnogimnazjalnowczesnolicealnym - idą razem, nigdy nie rozmawiając trochę naburmuszeni jak typowe kochające się rodzeństwo- może nie lubią chodzić do szkoły. Tak w połowie Sonnenweg ich mijam. Potem pod Avaconem (róg Getego i Schillera) mijam najpierw panią z czarnokruczymi farbowanymi włosami związanymi w kucyk w wieku ok, 30pare która dałabym sobie głowę urwać jest z Polski. Kawałek dalej dziewczynkę z niebieskim szalikiem i w trampkach nie bacząc na ilość śniegu, zawsze ze słuchawkami na uszach w wieku późnej podstawówki, początku gimnazjum. Dalej jest jeszcze jedna dziewczynka wyglądająca na prześladowaną w szkole- nie wiem czemu ale tak mi się kojarzy. Potem jest jeszcze kilka osób już mniej stałych i charakterystycznych. Na Streplingrode zawsze czają się na wejście do jednej z kamieniczek i sprawdzam czy na poręczy wisi znów siatka z pieczywem i liścik. Nieodmiennie mnie to rozwala. Siatka znika później - dziś jak wracałam koło 8:30 już jej nie było. Zawsze wyobrażam sobie jakieś historie z tym związane.
Jest jeszcze parę charakterystycznych punktów po drodze. Zaglądam zwykle przez okno do jadalni Parkhotelu. Myślę wtedy o przygodach, wyjazdach, wakacjach, zwiedzaniu nowego. Przypomina mi się Sakro Monte może dlatego, że pora roku była podobna.
W tej okolicy spotykam również czasem Edytę, zwykle oznacza to, że jestem już porządnie spóźniona, bo oni zaczynają pracę trochę później...
No cóż to też się tak bardzo nie zmieniło... wciąż wpadam do pracy odrobinę za późno.
Bywa i tak ale rzadko,że wyzbieram się wcześniej, bo nie mam śniadania,wtedy robię dodatkową pętlę na trasie i idę na Brauschweigerstrasse do piekarni z szyldem Durzynski po drożdżówki. Mają tam też przepyszne ciasto z makiem i kruszonką po wierzchu....
Ps. Wczoraj minął dokładnie miesiąc odkąd się przeprowadziłam na Kasztanową... 17 lutego to było :)
Dobrze się tu mieszka. Zadomowiłam się :D
post NR trzydzieści sześć
A zatem....
zwrócił ktoś kiedyś uwagę jak schnie chodnik?
poszczególne płyty schną od środka na zewnątrz
w łączeniach wilgoć zostaje dłużej i brzegi pozostają jeszcze jakiś czas mokre
dziś patrzyłam przez okno z łazienki na chodniczek z płytek kształtu i wielkości cegłówek
odśnieżałam go dziś rano po powrocie z pracy
a teraz część płytek jest w środku sucha
nie wiem czemu ale ten widok wypełnił mnie radością
wróciło wiele wspomnień z dzieciństwa i nie tylko
letni rozgrzany chodnik schnący po południowym deszczu
wiosenna ulewa parująca znów w chmury
ten widok napawa mnie optymizmem
że jednak zima odejdzie
śnieg się stopi i wyparuje i powróci już tylko deszczem
a słońce przypomni sobie, że tu też można świecić i grzać
tak, Madre, zaniedbałam się
nie piszę nie publikuję
czasem potrzebuję być sama
wczoraj miałam pierwszy dyżur w szpitalu
naprawdę spokojny
najtrudniejszy jest brak wprawy
brak znajomości wszystkich ludzi
kiedy zna się innych pracowników i oni Cię znają jest dużo prościej
no i jak zawsze problemy z komunikacją
ale to teoretycznie wszystko przyjdzie z czasem
na razie najprostsze rzeczy trwają długo...
na "po dyżurze" miałam daleko idące plany
gdzie ja nie pójdę, pojadę, ile posprzątam...
ale rano padający śnieg skutecznie mnie od wszystkiego odwiódł
wracałam do domu w zadymce i śniegu na 5-10cm leżącym na ulicach
przez chwilę przyszło mi do głowy, że on się topi tylko po to żeby zrobić miejsce na nowy
puszysty biały miękki gwiazdeczkowy
padający śnieg potrafi tak bardzo cieszyć,,, w grudniu
więc w końcu przespałam całe przedpołudnie
jak odgrzewałam sobie obiad
ujawnił się Max na jeszcze ciepłej masce samochodu swoich właścicieli
bezpiecznie oddzielony od białego wodnistego plugastwa
(on ewidentnie nie lubi śniegu - jak się przemieszcza to najchętniej miałby wszystkie łapki w górze)
czatował aż otworzę drzwi i uruchomię nareszcie jadłodajnię
skonsumował słuszną porcję chrupek
i teraz przejął moje obowiązki - śpi na fotelu obok
co jakiś czas zmieniając pozycję żeby nie dostać odleżyn
i co jakiś czas sprawdzając czy jestem
i rzucając pytające "Mrrau?" jak się poruszę
teraz wszyscy mówią tylko o tym kiedy wiosna będzie
w oknach domów z każdym dniem coraz więcej ozdób wielkanocnych
w ogródkach pełno wszelkiego "staffu" króliczkowo-jajkowego
pamiętam jak wujek Marmurek opowiadał kiedyś o jechaniu na nartach do kościoła w Wielkanoc :))
jednakowoż wolałabym jechać z Lilijanką w wiosennej aurze do Krakowa
to już niedługo - w następną środę - też po dyżurze
zwrócił ktoś kiedyś uwagę jak schnie chodnik?
poszczególne płyty schną od środka na zewnątrz
w łączeniach wilgoć zostaje dłużej i brzegi pozostają jeszcze jakiś czas mokre
dziś patrzyłam przez okno z łazienki na chodniczek z płytek kształtu i wielkości cegłówek
odśnieżałam go dziś rano po powrocie z pracy
a teraz część płytek jest w środku sucha
nie wiem czemu ale ten widok wypełnił mnie radością
wróciło wiele wspomnień z dzieciństwa i nie tylko
letni rozgrzany chodnik schnący po południowym deszczu
wiosenna ulewa parująca znów w chmury
ten widok napawa mnie optymizmem
że jednak zima odejdzie
śnieg się stopi i wyparuje i powróci już tylko deszczem
a słońce przypomni sobie, że tu też można świecić i grzać
tak, Madre, zaniedbałam się
nie piszę nie publikuję
czasem potrzebuję być sama
wczoraj miałam pierwszy dyżur w szpitalu
naprawdę spokojny
najtrudniejszy jest brak wprawy
brak znajomości wszystkich ludzi
kiedy zna się innych pracowników i oni Cię znają jest dużo prościej
no i jak zawsze problemy z komunikacją
ale to teoretycznie wszystko przyjdzie z czasem
na razie najprostsze rzeczy trwają długo...
na "po dyżurze" miałam daleko idące plany
gdzie ja nie pójdę, pojadę, ile posprzątam...
ale rano padający śnieg skutecznie mnie od wszystkiego odwiódł
wracałam do domu w zadymce i śniegu na 5-10cm leżącym na ulicach
przez chwilę przyszło mi do głowy, że on się topi tylko po to żeby zrobić miejsce na nowy
puszysty biały miękki gwiazdeczkowy
padający śnieg potrafi tak bardzo cieszyć,,, w grudniu
więc w końcu przespałam całe przedpołudnie
jak odgrzewałam sobie obiad
ujawnił się Max na jeszcze ciepłej masce samochodu swoich właścicieli
bezpiecznie oddzielony od białego wodnistego plugastwa
(on ewidentnie nie lubi śniegu - jak się przemieszcza to najchętniej miałby wszystkie łapki w górze)
czatował aż otworzę drzwi i uruchomię nareszcie jadłodajnię
skonsumował słuszną porcję chrupek
i teraz przejął moje obowiązki - śpi na fotelu obok
co jakiś czas zmieniając pozycję żeby nie dostać odleżyn
i co jakiś czas sprawdzając czy jestem
i rzucając pytające "Mrrau?" jak się poruszę
teraz wszyscy mówią tylko o tym kiedy wiosna będzie
w oknach domów z każdym dniem coraz więcej ozdób wielkanocnych
w ogródkach pełno wszelkiego "staffu" króliczkowo-jajkowego
pamiętam jak wujek Marmurek opowiadał kiedyś o jechaniu na nartach do kościoła w Wielkanoc :))
jednakowoż wolałabym jechać z Lilijanką w wiosennej aurze do Krakowa
to już niedługo - w następną środę - też po dyżurze
niedziela, 10 marca 2013
pOsT nR 35
A zatem...
Wiosna się skończyła.
Jak zapowiada prognoza pogody:
http://www.geeksofdoom.com/GoD/img/2011/09/2011-09-23-nedstark_weather.jpg
Winter is comming!
można się naocznie przekonać:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtWhgsa0suu3d4LsNla9DjGIEowe1rd3myn4WMKKW9zAgAPzMNxCAYdp1gD7KM-KOf-HqKE-9VCm3FDJC1zuhc3DflbJbqSzQI69uwRQElb5K6IGQuk6xTlv2XfMtkBi3BIHBWnlB6onE/s673/DSCN0722.JPG
weekend dobiegł końca
sobota minęła pod znakiem próby posprzątnia i wycieczki do Brunszwiku do Ikei
pogoda była deszczowa
ale wycieczkę obie z Edytą uznałyśmy za udaną
poobiednia sjesta na materacach w mniej uczęszczanym zakątku przeludnionego sklepu to było to!
20 min leżenia powinno być wliczone w każde zakupy :P
Lilijanka daje radę
również w deszcz marznący i mgłę!
w niedzielę obudził mnie Maksi już o szóstej
wysyłał z zewnętrznego parapetu rozpaczliwe sygnały - zamarzam wpuść mnie do domu
na automatycznym pilocie otworzyłam mu drzwi
nasypałam chrupki
i wróciłam w objęcia Morfeusza
nie na długo
koło dziewiątej uaktywniły się kaczki
i ja w sumie też
trudno im zrobić dobre zdjęcia bo uciekają w popłochu jak tylko zobaczą ruch - nawet w oknie a co dopiero na zewnątrz
ale probowałam:
Następnie cały dzień produkowałam pierogi ruskie :D
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5853818302138426977/5853820782239973682
niezła zabawa
Byłam też na Ariańskiej na imprezie urodzinowej Madre.
No byłam wirtualanie - widełokonferencję miałam
i smaka na sernik... co go goście pałaszowali
A Maxi został gwiazdą TV : )
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5853818302138426977/5853821221845084610
Wiosna się skończyła.
Jak zapowiada prognoza pogody:
http://www.geeksofdoom.com/GoD/img/2011/09/2011-09-23-nedstark_weather.jpg
Winter is comming!
można się naocznie przekonać:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtWhgsa0suu3d4LsNla9DjGIEowe1rd3myn4WMKKW9zAgAPzMNxCAYdp1gD7KM-KOf-HqKE-9VCm3FDJC1zuhc3DflbJbqSzQI69uwRQElb5K6IGQuk6xTlv2XfMtkBi3BIHBWnlB6onE/s673/DSCN0722.JPG
weekend dobiegł końca
sobota minęła pod znakiem próby posprzątnia i wycieczki do Brunszwiku do Ikei
pogoda była deszczowa
ale wycieczkę obie z Edytą uznałyśmy za udaną
poobiednia sjesta na materacach w mniej uczęszczanym zakątku przeludnionego sklepu to było to!
20 min leżenia powinno być wliczone w każde zakupy :P
Lilijanka daje radę
również w deszcz marznący i mgłę!
w niedzielę obudził mnie Maksi już o szóstej
wysyłał z zewnętrznego parapetu rozpaczliwe sygnały - zamarzam wpuść mnie do domu
na automatycznym pilocie otworzyłam mu drzwi
nasypałam chrupki
i wróciłam w objęcia Morfeusza
nie na długo
koło dziewiątej uaktywniły się kaczki
i ja w sumie też
trudno im zrobić dobre zdjęcia bo uciekają w popłochu jak tylko zobaczą ruch - nawet w oknie a co dopiero na zewnątrz
ale probowałam:
Następnie cały dzień produkowałam pierogi ruskie :D
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5853818302138426977/5853820782239973682
niezła zabawa
Byłam też na Ariańskiej na imprezie urodzinowej Madre.
No byłam wirtualanie - widełokonferencję miałam
i smaka na sernik... co go goście pałaszowali
A Maxi został gwiazdą TV : )
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5853818302138426977/5853821221845084610
czwartek, 7 marca 2013
PosT nr trzydzieści cztery
A zatem...
dziś ósmy marca - dzień kobiet!
wszystkiego dobrego dla nas
:D
Molly pytała czy tu obchodzą
w radio o tym teraz rano mówili
zatem chyba obchodzą
radio, którego słucham jest z Sachsen Anhalt sąsiedniego landu, który jest na terenie dawnych wschodnich Niemiec- może dlatego pamiętają o kobiet dniu?
Ps. nie dla Molly teraz!
czy wspominałam już, że mam kolonię pająków pod prysznicem?
dziś zaobserwowałam w niej straszne poruszenie i ożywienie....
może one też świętują dzień kobiet
albo poczuły już wiosnę
;P
dziś ósmy marca - dzień kobiet!
wszystkiego dobrego dla nas
:D
Molly pytała czy tu obchodzą
w radio o tym teraz rano mówili
zatem chyba obchodzą
radio, którego słucham jest z Sachsen Anhalt sąsiedniego landu, który jest na terenie dawnych wschodnich Niemiec- może dlatego pamiętają o kobiet dniu?
Ps. nie dla Molly teraz!
czy wspominałam już, że mam kolonię pająków pod prysznicem?
dziś zaobserwowałam w niej straszne poruszenie i ożywienie....
może one też świętują dzień kobiet
albo poczuły już wiosnę
;P
Post numer 33
A zatem...
Wiosna...!
choć od soboty obiecują znów śnieg...
we wszystkich ogródkach w okolicy i w parku-plantach dookoła dawnych murów obronnych spotkać można kwitnące przebiśniegi, krokusy i inne wczesnowiosenne kwiatki
rano kiedy idę do szpitala - czuję ją w powietrzu dziś np. pachniało "wiosennymprzeddeszczem"
widzę ja w świetle popołudnia wracając
czuć wielkanoc
nie w świątecznych wystawach, które pełne są kaczuszek, króliczków i kurczątek - już odkąd tu jestem
nie w wiszących w co drugim ogródku kolorowych jajkach na drzewkach
ale w kolorze powietrza, w natężeniu światła, w aktywności przyrody, w śpiewie ptaków
z pamięci wyskakują inne wielkanoce
te z dzieciństwa ze zbieraniem fiołków w Ogrodzie za powrotem ze święcenia z koszyczkiem
i taka wielkanoc w drodze przez Włochy z gałązkami oliwnymi w kościele w Varese, z wielkim piątkiem w Wenecji, z sobotą w Grazu
wiosna
ptaki co rano drą dzioby
niesamowicie głośno
koncert poranny o niesamowitym nagłośnieniu
aż serce podskakuje
i nabiera się energii na dzień
choć pod koniec pracy czasem jest się już jak mucha w smole
czy jak pierwsza wiosenna mucha jak pisała Madre...
wiosna...
a z nią rosnąca tęsknota za domem
migrujące
zbierające się do budowania gniazd dziubanie
to wszystko razem
sama nie wiem
strasznie dziś jestem rozproszona...
rozmawiałam dziś o tym skąd i z kogo jesteśmy
post nr 33
w tym roku będę mieć właśnie tyle lat
wiek Chrystusowy jak mawiają
https://www.youtube.com/watch?v=SqxY0VV3r9I
i co dalej ósma klaso?
Wiosna...!
choć od soboty obiecują znów śnieg...
we wszystkich ogródkach w okolicy i w parku-plantach dookoła dawnych murów obronnych spotkać można kwitnące przebiśniegi, krokusy i inne wczesnowiosenne kwiatki
rano kiedy idę do szpitala - czuję ją w powietrzu dziś np. pachniało "wiosennymprzeddeszczem"
widzę ja w świetle popołudnia wracając
czuć wielkanoc
nie w świątecznych wystawach, które pełne są kaczuszek, króliczków i kurczątek - już odkąd tu jestem
nie w wiszących w co drugim ogródku kolorowych jajkach na drzewkach
ale w kolorze powietrza, w natężeniu światła, w aktywności przyrody, w śpiewie ptaków
z pamięci wyskakują inne wielkanoce
te z dzieciństwa ze zbieraniem fiołków w Ogrodzie za powrotem ze święcenia z koszyczkiem
i taka wielkanoc w drodze przez Włochy z gałązkami oliwnymi w kościele w Varese, z wielkim piątkiem w Wenecji, z sobotą w Grazu
wiosna
ptaki co rano drą dzioby
niesamowicie głośno
koncert poranny o niesamowitym nagłośnieniu
aż serce podskakuje
i nabiera się energii na dzień
choć pod koniec pracy czasem jest się już jak mucha w smole
czy jak pierwsza wiosenna mucha jak pisała Madre...
wiosna...
a z nią rosnąca tęsknota za domem
migrujące
zbierające się do budowania gniazd dziubanie
to wszystko razem
sama nie wiem
strasznie dziś jestem rozproszona...
rozmawiałam dziś o tym skąd i z kogo jesteśmy
post nr 33
w tym roku będę mieć właśnie tyle lat
wiek Chrystusowy jak mawiają
https://www.youtube.com/watch?v=SqxY0VV3r9I
i co dalej ósma klaso?
niedziela, 3 marca 2013
poSt numER trzydzieści dwa
A zatem...
minął weekend...
jem właśnie sałatkę owocową na kolację
https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/555300_487640101271865_1646506468_n.jpg
słodką białą i niemiecką
kontynuując kwestię białości
może idzie wiosna
ale...
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5851214946808885393
spacer z Lilijanką po Harzu
trochę niezaplanowany i spontaniczny za to zaskakujący
jak zima w Tatrach
ale poza tym czuć już wiosnę
migrują liczne klucze
sroki budują gniazda
wyszło prawie jak sonet 4 4 3 3
prawie robi wielką różnicę
lepiej pójdę już spać, nim mi kolacja do głowy uderzy
:P
minął weekend...
jem właśnie sałatkę owocową na kolację
https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/555300_487640101271865_1646506468_n.jpg
słodką białą i niemiecką
kontynuując kwestię białości
może idzie wiosna
ale...
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5851214946808885393
spacer z Lilijanką po Harzu
trochę niezaplanowany i spontaniczny za to zaskakujący
jak zima w Tatrach
ale poza tym czuć już wiosnę
migrują liczne klucze
sroki budują gniazda
wyszło prawie jak sonet 4 4 3 3
prawie robi wielką różnicę
lepiej pójdę już spać, nim mi kolacja do głowy uderzy
:P
środa, 27 lutego 2013
Post numer trzydziesty pierwszy
A zatem...
Dziś byłam zaproszona na herbatę i obiad do koleżanki, która od roku pracuje tu na kardiologii.
Szef już na początku mi powiedział, że na internie są tu dwie Frau z Polski i że musi mnie koniecznie przedstawić. Po czym prawdopodobnie zapomniał. Ja pod naporem wrażeń trochę też.
Za to wczoraj wpadł na oddział i powiedział "komm mit". Miałam uczucie jakbym uczestniczyła w skeczu monthy pythona, w którym Eric Idle prowadzi wszystkich gdzieś daleko przez pół Anglii obiecując coś pokazać a ostatecznie nic się nie okazuje (próbowałam znaleźć ten skecz na jutubie bez sukcesu;)... Moje poczucie pure nonsensu w ostatnim tygodniu jest nieco większe, bo zmieniłam anestezję na oddział i nie nadążam z niemieckim.
Ale tym razem na końcu tęczy był garnek ze złotem w postaci polskiej pani doktor.
Zatem zamiast trenować niemiecki przegadałam dziś cały wieczór po polsku :))
Potwierdza się również, że kluczem do przetrwania na obczyźnie są zwierzęcy przyjaciele ;) Ona ma papugi, nimfy(chyba), które dotrzymują jej towarzystwa. Maxi byłby pewnie oczarowany. I obawiam się żarłoczny...
Dziś wszyscy napomykają o wiośnie i wygląda na to, że faktycznie się zbliża. Nastąpiły chyba wiosenne porządki, bo w wielu miejscach po drodze do pracy i chodząc po mieście widziałam wystawione meble. Już wiedziałam wcześniej, że tu jest taki zwyczaj wystawiania mebli na ulicę tych co się ich już mieć nie chce. Ale dziś to wyglądało jak mała epidemia ;P
Co kraj to obyczaj...
Ale wiosnę czuć również w powietrzu, w ożywieniu kosów rano i wieczorem, w trelach sikorkowych, w migrujących nocą kaczkach czy gęsiach. No i w pierdyliardzie ozdóbek okołowielkanocnych dostępnych we wszystkich możliwych sklepach, na wystawach i powoli widocznych w oknach domów. Panuje moda na ozdabianie domów im bardziej sentymentalnie, cukierkowo i błyszcząco tym lepiej...
28.02.2013
A zatem...
dodatek - dziękuję Molly za podpowiedź
https://www.youtube.com/watch?v=SLc58rJkTLM
i w wersji włoskojęzycznej dla odmiany- nie wiem czy nie brzmi lepiej
;P
https://www.youtube.com/watch?v=SUKv55My0Jk
Dziś byłam zaproszona na herbatę i obiad do koleżanki, która od roku pracuje tu na kardiologii.
Szef już na początku mi powiedział, że na internie są tu dwie Frau z Polski i że musi mnie koniecznie przedstawić. Po czym prawdopodobnie zapomniał. Ja pod naporem wrażeń trochę też.
Za to wczoraj wpadł na oddział i powiedział "komm mit". Miałam uczucie jakbym uczestniczyła w skeczu monthy pythona, w którym Eric Idle prowadzi wszystkich gdzieś daleko przez pół Anglii obiecując coś pokazać a ostatecznie nic się nie okazuje (próbowałam znaleźć ten skecz na jutubie bez sukcesu;)... Moje poczucie pure nonsensu w ostatnim tygodniu jest nieco większe, bo zmieniłam anestezję na oddział i nie nadążam z niemieckim.
Ale tym razem na końcu tęczy był garnek ze złotem w postaci polskiej pani doktor.
Zatem zamiast trenować niemiecki przegadałam dziś cały wieczór po polsku :))
Potwierdza się również, że kluczem do przetrwania na obczyźnie są zwierzęcy przyjaciele ;) Ona ma papugi, nimfy(chyba), które dotrzymują jej towarzystwa. Maxi byłby pewnie oczarowany. I obawiam się żarłoczny...
Dziś wszyscy napomykają o wiośnie i wygląda na to, że faktycznie się zbliża. Nastąpiły chyba wiosenne porządki, bo w wielu miejscach po drodze do pracy i chodząc po mieście widziałam wystawione meble. Już wiedziałam wcześniej, że tu jest taki zwyczaj wystawiania mebli na ulicę tych co się ich już mieć nie chce. Ale dziś to wyglądało jak mała epidemia ;P
Co kraj to obyczaj...
Ale wiosnę czuć również w powietrzu, w ożywieniu kosów rano i wieczorem, w trelach sikorkowych, w migrujących nocą kaczkach czy gęsiach. No i w pierdyliardzie ozdóbek okołowielkanocnych dostępnych we wszystkich możliwych sklepach, na wystawach i powoli widocznych w oknach domów. Panuje moda na ozdabianie domów im bardziej sentymentalnie, cukierkowo i błyszcząco tym lepiej...
28.02.2013
A zatem...
dodatek - dziękuję Molly za podpowiedź
https://www.youtube.com/watch?v=SLc58rJkTLM
i w wersji włoskojęzycznej dla odmiany- nie wiem czy nie brzmi lepiej
;P
https://www.youtube.com/watch?v=SUKv55My0Jk
niedziela, 24 lutego 2013
post nr 30
A zatem...
Piszę coraz rzadziej - to nie tylko problem z dostępem do internetu. To również znak, że coraz bardziej wciągam się w tutejszą rzeczywistość. Przystosowywuję się. Zaprzyjaźniam. Moją mocną stroną w tej sytuacji jest łatwość wchodzenia w relacje z ludźmi.
Po prostu ich lubię i to zwykle działa - oni też mnie lubią ;)
Teraz próbuję pisać, a kocur kokosi mi się na kolanach, włazi na klawiaturę i usiłuje wyniuchać czy zostało coś jeszcze z kanapki z szynką, którą jadłam i którą to szynkę konsumował ze mną.
Dobrze mieć takiego puchatego kolegę - zupełnie inaczej człowiek się czuje mogąc się codziennie do kogoś przytulić - nawet jeśli, jak twierdzi Andrju, nie warto dbać o przyjaźń za puszkę tuńczyka... (czy za garść dolarów... ;)
Od piątku zasypało nas zupełnie... Teraz powoli topi się to co spadło bo temperatura oscyluje wokół zera ale nadal można śpiewać Nick Cave And The Bad Seeds - Fifteen Feet Of Pure White Snow
https://www.youtube.com/watch?v=JsOhZJJBKAU
W piątek byłam na wycieczko-imprezie organizowanej z pracy: "Braunkohlwanderung" polegającej na łażeniu po lesie w śniegu, piciu w połowie drogi gluewine zaprawianego rumem tudzież amaretto, niektórzy zaprawiali się całą drogę - musi być byli mniej na mróz odporni- przegryzaniu drożdżówek-ślimaków posypanych solą a w smaku przypominających trochę ciasto na pierogi. Następnie w knajpce przy miejscowym stadionie piłkarskim była kulminacja czyli jedzenie tego braunkohl i tańce :D
Chyba nie tańczyłąm tyle od wesela GÖpydów ;))
To "Braunkohlwanderung" to miejscowa tradycja pochodzi nie od węgla brunatnego tylko jarmużu, który to zwie się Grünkohl i po przyżądzeniu wygląda mniej zielono bardziej brunatnie:
http://spd-vechelde.de/imperia/md/images/bezirkbraunschweig/bsovvechelde/braunkohl_f__r_das_internet.jpg
smakuje dobrze, w jakiś sposób przypomina gołąbki, a w jakiś szpinak. Imprezy z tej okazji odbywają się właśnie w lutym.
Coś w klimacie imprezy przywiodło mi na myśl teledysk the knife, pass this on:
https://www.youtube.com/watch?v=gKhjaGRhIYU
Dziś byłam na mszy w kościele św.Ludgera, patrona Helmstedt. Trochę byłam w szoku, bo przegapili credo. Było niewiele ludzi i śpiewali bez organów, ale naprawdę ładnie. Jest coś niesamowitego w takim wspólnym śpiewie żywym śpiewie jak jeszcze jest dobra akustyka :)
Piszę coraz rzadziej - to nie tylko problem z dostępem do internetu. To również znak, że coraz bardziej wciągam się w tutejszą rzeczywistość. Przystosowywuję się. Zaprzyjaźniam. Moją mocną stroną w tej sytuacji jest łatwość wchodzenia w relacje z ludźmi.
Po prostu ich lubię i to zwykle działa - oni też mnie lubią ;)
Teraz próbuję pisać, a kocur kokosi mi się na kolanach, włazi na klawiaturę i usiłuje wyniuchać czy zostało coś jeszcze z kanapki z szynką, którą jadłam i którą to szynkę konsumował ze mną.
Dobrze mieć takiego puchatego kolegę - zupełnie inaczej człowiek się czuje mogąc się codziennie do kogoś przytulić - nawet jeśli, jak twierdzi Andrju, nie warto dbać o przyjaźń za puszkę tuńczyka... (czy za garść dolarów... ;)
Od piątku zasypało nas zupełnie... Teraz powoli topi się to co spadło bo temperatura oscyluje wokół zera ale nadal można śpiewać Nick Cave And The Bad Seeds - Fifteen Feet Of Pure White Snow
https://www.youtube.com/watch?v=JsOhZJJBKAU
W piątek byłam na wycieczko-imprezie organizowanej z pracy: "Braunkohlwanderung" polegającej na łażeniu po lesie w śniegu, piciu w połowie drogi gluewine zaprawianego rumem tudzież amaretto, niektórzy zaprawiali się całą drogę - musi być byli mniej na mróz odporni- przegryzaniu drożdżówek-ślimaków posypanych solą a w smaku przypominających trochę ciasto na pierogi. Następnie w knajpce przy miejscowym stadionie piłkarskim była kulminacja czyli jedzenie tego braunkohl i tańce :D
Chyba nie tańczyłąm tyle od wesela GÖpydów ;))
To "Braunkohlwanderung" to miejscowa tradycja pochodzi nie od węgla brunatnego tylko jarmużu, który to zwie się Grünkohl i po przyżądzeniu wygląda mniej zielono bardziej brunatnie:
http://spd-vechelde.de/imperia/md/images/bezirkbraunschweig/bsovvechelde/braunkohl_f__r_das_internet.jpg
smakuje dobrze, w jakiś sposób przypomina gołąbki, a w jakiś szpinak. Imprezy z tej okazji odbywają się właśnie w lutym.
Coś w klimacie imprezy przywiodło mi na myśl teledysk the knife, pass this on:
https://www.youtube.com/watch?v=gKhjaGRhIYU
Dziś byłam na mszy w kościele św.Ludgera, patrona Helmstedt. Trochę byłam w szoku, bo przegapili credo. Było niewiele ludzi i śpiewali bez organów, ale naprawdę ładnie. Jest coś niesamowitego w takim wspólnym śpiewie żywym śpiewie jak jeszcze jest dobra akustyka :)
środa, 20 lutego 2013
Post nr 20 dziewięć
A zatem...
No... trochę się zaopuściłąm i zaniedbałam, ale internet na Kasztanowej pełznie i ma problemy z zasięgiem. Poza tym mam kohabitanta i wymaga on atencji z mojej strony. Żąda pieszczot, zabawy a nade wszystko jadła. Głośno upomina się o swoje. Nachodzi mnie wieczorami, pakuje się na kolana i spogląda mi w oczy. Potem mruży się i włącza motorek. I wbija pazurki. Jest puchaty, mruczący i głupi - czy to tak kiedyś na Maciejowej Moli definiowała ideał mężczyzny? Taki z niego Maxi Kaaz...
;)
niedziela, 17 lutego 2013
post nr dwadzieścia osiem
A zatem...
oficjalnie mogę podawać się za Ewę z Kasztanowej Drogi ;))
cdn.
oficjalnie mogę podawać się za Ewę z Kasztanowej Drogi ;))
cdn.
sobota, 16 lutego 2013
pOsT nr dwadzieścia 7
A zatem...
Trochę zaniedbałam pisanie, ale mój internet pełznie i jest frustrujące spędzać z nim czas.
Dziś jak na kolonii - zielona noc - ostatnia w szpitalnym pokoiku. Nie planuję smarować pastą do zębów klamek, a sobie tylko zęby ale może podświadomość każe mi lunatykować i coś narozrabiać? Trochę mi smutno się stąd wyprowadzać przywykłam i oswoiłam tą przestrzeń.
Popołudniu w ramach świętowania wyprowadzki zamówiłam z dyżurantami pizzę. Jak tylko zadzwoniliśmy po nią wykluł się pilny zabieg więc w końcu jadłam sama. Potem byłam na zakupach i zanabyłam sycylijskie krwawe pomarańcze. Pachnie nimi w pokoju. I chlebem.
Wstępnie przeorganizowałam i spakowałam manatki - jutro o 11 akcja wyprowadzka na Kasztanową Drogę.
środa, 13 lutego 2013
POST nr dwadzieścia sześć
A zatem...
Cytując bajkę z płyty o Alicji w krainie czarów:
"Widywałam już koty bez uśmiechu,
ale uśmiech bez kota?"
Można to powiedzieć patrząc na dzisiejszy księżyc.
Byłam dziś na wykładzie dla pacjentów o znieczuleniach prowadzonym przez mojego obecnego szefa i wracając podziwiałam owo cudo na niebie.
I nachodzą mnie takie myśli:
normalnie w domu pewnie przygotowywałabym się moralnie i pakowała cichy, zapasy jedzenia na maratonik dyżurowy
jutro szpital, piątek Krzeszowice, sobota Krzeszowice, niedziela szpital :)
Patrzę na ten księżyc i tęsknię za Krzeszowicami...
za klimatem najfajniejszej stacji w kpr
eh!
Cytując bajkę z płyty o Alicji w krainie czarów:
"Widywałam już koty bez uśmiechu,
ale uśmiech bez kota?"
Można to powiedzieć patrząc na dzisiejszy księżyc.
Byłam dziś na wykładzie dla pacjentów o znieczuleniach prowadzonym przez mojego obecnego szefa i wracając podziwiałam owo cudo na niebie.
I nachodzą mnie takie myśli:
normalnie w domu pewnie przygotowywałabym się moralnie i pakowała cichy, zapasy jedzenia na maratonik dyżurowy
jutro szpital, piątek Krzeszowice, sobota Krzeszowice, niedziela szpital :)
Patrzę na ten księżyc i tęsknię za Krzeszowicami...
za klimatem najfajniejszej stacji w kpr
eh!
wtorek, 12 lutego 2013
POST nr 25
A zatem...
Z tego wszystkiego zapomniałam wspomnieć, że dziś ostatki. Koniec karnawału! Pora na pokutę. Postanowiłam zerwać na ten czas z nałogiem i wyrzec się Nusskati. Dziś w ramach świętowania wyjadłam słoiczek do końca a resztki rozpuściłam mlekiem w nuskatikakałko ;)
Zanabyłam również sałatkę śledziową na jutro. Napisali na wieczku, że jest bez barwników, konserwantów, wzmacniaczy smaku i sztucznych aromatów. Możliwe, że również nie zawiera śledzia...
Zaobserwowałam, że wszystko tutaj jest albo bio albo bez dodatków, niemodyfikowane genetycznie i wszelkie takie zapewnienia. Mają tu świra i obsesję w tej kwestii. Oczywiście im bardziej zdrowa ta żywność tym droższa a niekoniecznie smaczniejsza. Nie ma jak dobry stary benzoesan sodu... :P
poST NR dwadzieścia CZTery
A zatem...
droga Madre, no nic się nie dzieje takiego
w moje życie wkradła się niejaka rutyna
wstaję rano, myję się, ubieram, zjadam śniadanie, piję kawę
i nagle
jest już późno więc pedzę 4 piętra na dół
powoli wdrażam się w tutejsze zwyczaje i procedury
uczę się regionalnej ale głównie staram się ogarniać język
strasznie mi brakuje tego co podstawowe czyli żeby żartem, słowem zmienić atmosferę, poprawić nastrój, uspokoić, dodać odwagi
przydałby się "KOJĄCY WPŁYW" pewnego Pana ;)
na co dzień nie docenia się tego podstawowego leku czyli dobrego kontaktu z drugim człowiekiem
pracuję do 16tej ale zwykle zasiaduję się nieco dłużej
sprawdzam jak np. dziś leki w internecie albo jakieś inne rzeczy
potem idę do siebie
zjadam to czy tamto
albo idę od razu w miasto
albo trochę później
jakieś zakupy - życie bez lodówki wymaga częstszych
albo zapadam w sen jak wczoraj - ból głowy mi nie chciał minąć po tabletkach więc go przespałam
potem albo gadam z kimś
albo piszę coś
staram się pouczyć najczęściej z marnym skutkiem - zasypiam
no i zasypiam
zapotrzebowanie na sen mam jak Garfield albo niemowlę
:))
droga Madre, no nic się nie dzieje takiego
w moje życie wkradła się niejaka rutyna
wstaję rano, myję się, ubieram, zjadam śniadanie, piję kawę
i nagle
jest już późno więc pedzę 4 piętra na dół
powoli wdrażam się w tutejsze zwyczaje i procedury
uczę się regionalnej ale głównie staram się ogarniać język
strasznie mi brakuje tego co podstawowe czyli żeby żartem, słowem zmienić atmosferę, poprawić nastrój, uspokoić, dodać odwagi
przydałby się "KOJĄCY WPŁYW" pewnego Pana ;)
na co dzień nie docenia się tego podstawowego leku czyli dobrego kontaktu z drugim człowiekiem
pracuję do 16tej ale zwykle zasiaduję się nieco dłużej
sprawdzam jak np. dziś leki w internecie albo jakieś inne rzeczy
potem idę do siebie
zjadam to czy tamto
albo idę od razu w miasto
albo trochę później
jakieś zakupy - życie bez lodówki wymaga częstszych
albo zapadam w sen jak wczoraj - ból głowy mi nie chciał minąć po tabletkach więc go przespałam
potem albo gadam z kimś
albo piszę coś
staram się pouczyć najczęściej z marnym skutkiem - zasypiam
no i zasypiam
zapotrzebowanie na sen mam jak Garfield albo niemowlę
:))
niedziela, 10 lutego 2013
pOST nr 23
A zatem...
Byłabym zapomniała.Wczoraj - sobota - byłam na targu. Takim tutejszym mini Kleparzu występującym cyklicznie w środy i soboty. Zanabyłam tam owoce i warzywa. Ale co istotne w drodze powrotnej sfotografowałam:
A z drugiej strony tablicy....
Bingo! Bigosz!
Byłabym zapomniała.Wczoraj - sobota - byłam na targu. Takim tutejszym mini Kleparzu występującym cyklicznie w środy i soboty. Zanabyłam tam owoce i warzywa. Ale co istotne w drodze powrotnej sfotografowałam:
A z drugiej strony tablicy....
Bingo! Bigosz!
Post nr dwadzieścia dwa
A zatem....
To już trzy tygodnie -
trzy niedziele temu, o tej porze mniej więcej, opuszczałam Karków.
Z jednej strony wydaje mi się, że jestem tu już wieki. Dużo się wydarzyło, wszystko nowe, intensywnie przeżywane. W piątek aż się poryczałam z frustracji, że nie mogę powiedzieć tego co chcę, tak by zostało zrozumiane i, że sama nie mogę zrozumieć o co w tej sytuacji chodzi. Potem nadszedł "surprise" i życie nagle stało się prostsze :))
Z drugiej ten czas strasznie szybko minął. Czuję się tu trochę jak na koloni. Albo może bardziej na zielonej szkole czy obozie naukowym jak w liceum. Tak, dokładnie. Są zajęcia. Jest czas wolny. Nowa miejscowość. Tylko nie ma współpobytowców. I posiłków o regularnych porach na stołówce z towarzyszącą temu głupawką. Bo klimat wieczorno-nocnych imprez miałam wczoraj zapewniony. Secunda zaproponowała wypróbowanie opcji hangout w gmailu. Potem dołączyłyśmy Sówów i jeszcze GÖpydów i było jak na Mad Tea Party wszyscy pili herbatę a ja nawet zimorodka. Secunda w przebraniu kota i Polacy z Ameryki absolutnie pasowali do konwencji.
Najlepsze, że mimo iż impreza wirtualna dziś u mnie bałagan jakby wszyscy osobiście tu byli. Ale to cecha małych powierzchni i wina mojego obrastania w piórka. Zadomowiłam się trochę w moim apartamencie :))
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jakoś wyprowadzę się na kasztanową drogę i może zgodnie z sugestią Molly zmienię nazwę bloga by brzmiała bardziej jak z L.M.Montgomery "Ewa z Kasztanowej Drogi" ;P
W tym tygodniu pozałatwiałam też większość formalności w pracy, w urzędach. Wygląda na to, że to wszystko naprawdę się dzieje. Choć takie poczucie odrealnienia i przygody nadal posiadam - taki mały mechanizm obronny :))
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Derealizacja ;)
To już trzy tygodnie -
trzy niedziele temu, o tej porze mniej więcej, opuszczałam Karków.
Z jednej strony wydaje mi się, że jestem tu już wieki. Dużo się wydarzyło, wszystko nowe, intensywnie przeżywane. W piątek aż się poryczałam z frustracji, że nie mogę powiedzieć tego co chcę, tak by zostało zrozumiane i, że sama nie mogę zrozumieć o co w tej sytuacji chodzi. Potem nadszedł "surprise" i życie nagle stało się prostsze :))
Z drugiej ten czas strasznie szybko minął. Czuję się tu trochę jak na koloni. Albo może bardziej na zielonej szkole czy obozie naukowym jak w liceum. Tak, dokładnie. Są zajęcia. Jest czas wolny. Nowa miejscowość. Tylko nie ma współpobytowców. I posiłków o regularnych porach na stołówce z towarzyszącą temu głupawką. Bo klimat wieczorno-nocnych imprez miałam wczoraj zapewniony. Secunda zaproponowała wypróbowanie opcji hangout w gmailu. Potem dołączyłyśmy Sówów i jeszcze GÖpydów i było jak na Mad Tea Party wszyscy pili herbatę a ja nawet zimorodka. Secunda w przebraniu kota i Polacy z Ameryki absolutnie pasowali do konwencji.
Najlepsze, że mimo iż impreza wirtualna dziś u mnie bałagan jakby wszyscy osobiście tu byli. Ale to cecha małych powierzchni i wina mojego obrastania w piórka. Zadomowiłam się trochę w moim apartamencie :))
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jakoś wyprowadzę się na kasztanową drogę i może zgodnie z sugestią Molly zmienię nazwę bloga by brzmiała bardziej jak z L.M.Montgomery "Ewa z Kasztanowej Drogi" ;P
W tym tygodniu pozałatwiałam też większość formalności w pracy, w urzędach. Wygląda na to, że to wszystko naprawdę się dzieje. Choć takie poczucie odrealnienia i przygody nadal posiadam - taki mały mechanizm obronny :))
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Derealizacja ;)
czwartek, 7 lutego 2013
Post nr oczko!
A zatem....
Poranek z Panem Mannem!
http://www.youtube.com/watch?v=K9lOEngxKfE
No bajka!
Ten głossss.... ta nuta lekkiego lekceważenia i znudzenia, no i.... Draculaaaaaaaa!
Od razu wiadomo, że jest piątek godzina szósta rano - tygodnia koniec i początek!
Poranek z Panem Mannem!
http://www.youtube.com/watch?v=K9lOEngxKfE
No bajka!
Ten głossss.... ta nuta lekkiego lekceważenia i znudzenia, no i.... Draculaaaaaaaa!
Od razu wiadomo, że jest piątek godzina szósta rano - tygodnia koniec i początek!
Post nr dwadzieścia
A zatem...
Przejadł się ktoś pączkami?
Nie pozostałam daleko w tyle!
Zanabyłam dziś w Schäfer's Berliner Herz czyli Pfannkuchen mit Pflaumenmus http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=46&produktid=444 w kształcie serca... nie lukrowany tylko posypany cukrocukrempudrem chrupiącym pod zębami
właśnie kończę go pochłaniać i popijać kawą
zanabyłam też coś takiego http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=95 ale nie odważyłam się zjeść jeszcze - zasłodziłam się strasznie - spróbuję na śniadanie może
A podobno Kraków dziś grubo przypudrowany śniegową kołderką....
Przejadł się ktoś pączkami?
Nie pozostałam daleko w tyle!
Zanabyłam dziś w Schäfer's Berliner Herz czyli Pfannkuchen mit Pflaumenmus http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=46&produktid=444 w kształcie serca... nie lukrowany tylko posypany cukrocukrempudrem chrupiącym pod zębami
właśnie kończę go pochłaniać i popijać kawą
zanabyłam też coś takiego http://www.schaefers-brot.de/index.php?article_id=95 ale nie odważyłam się zjeść jeszcze - zasłodziłam się strasznie - spróbuję na śniadanie może
A podobno Kraków dziś grubo przypudrowany śniegową kołderką....
środa, 6 lutego 2013
Post nr dziewiętnaściE
A zatem...
dziś było piękne słońce
widziałam przez okno!
chciałam wyjść do niego
ale wróciłam do siebie na pięterko
rozdziałam się z ciuchów szpitalnych
i film mi się urwał
katalepsja mnie sprowadziła do poziomu
teraz korzystam z chwilowego zmartwychwstania
ale wciąż bateryjki pustawe
potrzebują jeszcze przynajmniej ośmiogodzinnego ładowania
jutro będę szaleć z niemiecką biurokracją
a zatem muszę być wypoczęta i świeża
bo jak będzie tak topornie jak z panem na poczcie to nie wiem czy podołam
ale GO ME!
jak pisał w swych bardzo sekretnych dziennikach Aragon, son of Arathorn (still not King yet, goddammit.!)
dziś było piękne słońce
widziałam przez okno!
chciałam wyjść do niego
ale wróciłam do siebie na pięterko
rozdziałam się z ciuchów szpitalnych
i film mi się urwał
katalepsja mnie sprowadziła do poziomu
teraz korzystam z chwilowego zmartwychwstania
ale wciąż bateryjki pustawe
potrzebują jeszcze przynajmniej ośmiogodzinnego ładowania
jutro będę szaleć z niemiecką biurokracją
a zatem muszę być wypoczęta i świeża
bo jak będzie tak topornie jak z panem na poczcie to nie wiem czy podołam
ale GO ME!
jak pisał w swych bardzo sekretnych dziennikach Aragon, son of Arathorn (still not King yet, goddammit.!)
wtorek, 5 lutego 2013
Post nr Osiemnaście
A zatem....
Nadejszła dorosła chwila?
Osiemnastkowy post musi być wesoły i imperezowy.
Odpaliłam z rana trójkę - polskie radio!
Whhiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!! :D
Super fajne uczucie!
Teraz to już na pewno będę spóźniać się do pracy! ;P
Swoją drogą - muszę lecieć- w końcu to cztery piętra!
Nadejszła dorosła chwila?
Osiemnastkowy post musi być wesoły i imperezowy.
Odpaliłam z rana trójkę - polskie radio!
Whhiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!! :D
Super fajne uczucie!
Teraz to już na pewno będę spóźniać się do pracy! ;P
Swoją drogą - muszę lecieć- w końcu to cztery piętra!
poniedziałek, 4 lutego 2013
post nr siedemsascie
A zatem...
Nuskati uzaleznia
dodaja tam cos
poprzedni sloik zjadlam w dwa tygodnie niecale
ten chyba tyle nie pociagnie
dzis znow wieje
za dnia nawet bylo widac biale chmury pedzace po niebieskim niebie
teraz widac gwiazdy
lepiej niz w krk bo dosc tu ciemno
przypomina mi sie sylwester w Rabie Wyznej :))
ten wiatr i ogolnie aura przywial mi pewna straszliwa piesn i nie mogac sie jej pozbyc postanowilam obarczyc nia innych :))
https://www.youtube.com/watch?v=1dLmSVcyxtw
so gnadenllos ist nur die Nacht!
jetzt stehst du da an der Laterne
bardzo znaczace... to ciezka praca w taka pogode
A zatem:
komm in mein Boot
Nuskati uzaleznia
dodaja tam cos
poprzedni sloik zjadlam w dwa tygodnie niecale
ten chyba tyle nie pociagnie
dzis znow wieje
za dnia nawet bylo widac biale chmury pedzace po niebieskim niebie
teraz widac gwiazdy
lepiej niz w krk bo dosc tu ciemno
przypomina mi sie sylwester w Rabie Wyznej :))
ten wiatr i ogolnie aura przywial mi pewna straszliwa piesn i nie mogac sie jej pozbyc postanowilam obarczyc nia innych :))
https://www.youtube.com/watch?v=1dLmSVcyxtw
so gnadenllos ist nur die Nacht!
jetzt stehst du da an der Laterne
bardzo znaczace... to ciezka praca w taka pogode
A zatem:
komm in mein Boot
niedziela, 3 lutego 2013
posT nr szesnasciE
A zatem...
Weekend to nie najlepszy czas dla pracoholika.
Nawet jesli to pracoholiczka, ktora postawila sobie za cel odwyk...
ale zrobilysmy z Lilijanka maly amerykanski spacer po okolicy i sie troche polepszylo :P
Weekend to nie najlepszy czas dla pracoholika.
Nawet jesli to pracoholiczka, ktora postawila sobie za cel odwyk...
ale zrobilysmy z Lilijanka maly amerykanski spacer po okolicy i sie troche polepszylo :P
sobota, 2 lutego 2013
POST nr PIETNASCIE
A zatem...
Dzis wyszlo wreszcie slonce tak w okolicy mojego sniadania czyli poludnia.
Wybralam sie na spacer po Chelmie. Udokumentowalam go zdjeciami.
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5840411875196724801
To na dzis chyba dosc...
: ))
Dzis wyszlo wreszcie slonce tak w okolicy mojego sniadania czyli poludnia.
Wybralam sie na spacer po Chelmie. Udokumentowalam go zdjeciami.
https://plus.google.com/u/0/photos/116292745897883777999/albums/5840411875196724801
To na dzis chyba dosc...
: ))
piątek, 1 lutego 2013
post nr 14
A zatem..
dzis to mi sie ciagle cos przypomina.
jak sie okazuje gdzie mieszkam pada zawsze kluczowe pytanie: "Hast du mindestens einen Fernseher?" Na moje tak, ale nie patrze daleko nastepuje podejrzanosc i zdziwienie....
https://www.youtube.com/watch?v=AKYCaHYYF3U
brakuje mi tu muzyki...
dzis to mi sie ciagle cos przypomina.
jak sie okazuje gdzie mieszkam pada zawsze kluczowe pytanie: "Hast du mindestens einen Fernseher?" Na moje tak, ale nie patrze daleko nastepuje podejrzanosc i zdziwienie....
https://www.youtube.com/watch?v=AKYCaHYYF3U
brakuje mi tu muzyki...
pOst nr trzYnAscIE
A zatem....
To tak a propos bigoszu...
Bigosz. Jak Frodo Bagosz. Z Bagoszendu.
Mijalam ostatnio knajpke, przed ktora na tablicy kreda bylo napisane, ze mozna zjesc winnersznicel (snycel dla zwyciezcow) i wlasnie bagosz. Bigosz. No, to cos.
Ps.
https://wayofwar.org/entry.php/256-Frodo-Bagosz-z-Bagoszna-czyli-rzecz-o-ortodoksji-tolkienowskiej
tak na ostatniej fali mody
Bigosz. Jak Frodo Bagosz. Z Bagoszendu.
Mijalam ostatnio knajpke, przed ktora na tablicy kreda bylo napisane, ze mozna zjesc winnersznicel (snycel dla zwyciezcow) i wlasnie bagosz. Bigosz. No, to cos.
Ps.
https://wayofwar.org/entry.php/256-Frodo-Bagosz-z-Bagoszna-czyli-rzecz-o-ortodoksji-tolkienowskiej
tak na ostatniej fali mody
Post nr dwanascie
A zatem...
Zainspirowana "Mezczyzna na dzis" notuje kolejne obserwacje Niemcow.
Moda.
Co do ciuchow - ciezko cos powiedziec - szpitalne uniformy, kurtki... nic szczegolnego.
Ale za to:
Praktycznie wszyscy ponizej 40 - 50 roku zycia sa wytatuowani...
To jakas ogolnie panujaca moda.
Sa tatuaze, ktore sa faktychnie ladne, ciekawe, sa dyskretne, widoczne dopiero po rozebraniu, ale wiekszosc jest na wierzchu, na przedramionach, dekolcie, szyi, karku, i wiele z nich jest paskudnych...
Co kraj to obyczaj...
Pan ma wrony na ramionach. Dzis pracowalam z dziewczyna co miala stado sporych rozmiarow ptaszorow na przedramionach.
A i tez sporo osob ma kolczyki.
I czesc dziewczyn ma paskudne kolory na wlosach - np. w polowie karmazynowa czupryne. Albo szmaragdowa. Albo takie jajecznice.
A jak juz mowa o wlosach to: "... we wlosy mial wtarty zel..."
To jeszcze moje wspomnienie z chodzenia do szkoly z kuzynka przez poltora miesiaca w liceum. Zel wowczas krolowal. I mam wrazenie krolouje do dzis....
Zainspirowana "Mezczyzna na dzis" notuje kolejne obserwacje Niemcow.
Moda.
Co do ciuchow - ciezko cos powiedziec - szpitalne uniformy, kurtki... nic szczegolnego.
Ale za to:
Praktycznie wszyscy ponizej 40 - 50 roku zycia sa wytatuowani...
To jakas ogolnie panujaca moda.
Sa tatuaze, ktore sa faktychnie ladne, ciekawe, sa dyskretne, widoczne dopiero po rozebraniu, ale wiekszosc jest na wierzchu, na przedramionach, dekolcie, szyi, karku, i wiele z nich jest paskudnych...
Co kraj to obyczaj...
Pan ma wrony na ramionach. Dzis pracowalam z dziewczyna co miala stado sporych rozmiarow ptaszorow na przedramionach.
A i tez sporo osob ma kolczyki.
I czesc dziewczyn ma paskudne kolory na wlosach - np. w polowie karmazynowa czupryne. Albo szmaragdowa. Albo takie jajecznice.
A jak juz mowa o wlosach to: "... we wlosy mial wtarty zel..."
To jeszcze moje wspomnienie z chodzenia do szkoly z kuzynka przez poltora miesiaca w liceum. Zel wowczas krolowal. I mam wrazenie krolouje do dzis....
czwartek, 31 stycznia 2013
Post nr 11
A zatem...
Zapomnialam napisac wczesniej - dzis jest dzien spotykania Polakow :)
Chyba jeszcze tego nie napisalam - tu w ogole jest duzo Polakow :D
Dzis - okazalo sie, ze jedna dziewczyna jest Polka z pochodzenia. I w razie "w" da sie z nia po polsku porozumiec. Zreszta ona od poczatku przypominala mi jedna kolezanke...
Potem pan rowniez okazal sie Polakiem.
I to tak dziwnie.
W jakis sposob przypominal mi Dziadzia Miecia, ktorego nie pamietam a znam ze zdjec. A na dodatek mowil w jakis sposob podobnie do Marmurka. Tak jakos "staropolsko" jakby. Z takim zaspiewem i starannoscia starszych, wyksztalconych osob. I podobnie pachnial. Strasznie dziwne uczucie jak powiedzial Kraków, w taki szczegolny sposob. Gdzies tam czulam lzy.
A wszystko jak zwykle wyszlo od "bigoszu" - moj dozorujacy zazartowal ze jestem mu winna kolejny sloik bigosu - to powoli robi sie taki cennik (gdybym miala sie z tego wywiazac niedlugo nie zmiesci mi sie transport w Lilijance) - a pan zapytal mnie najpierw po niemiecku skad jestem - i na moje "Aus Polen, aus Krakau" powiedzial owo Kraków.
Wracam z tego sklepu myslac, ze jest jak na dworcu w Kieleckim, mijam dwoch panow prowadzacych rowery, jeden mnie pozdrawia "Hallo" (mysle sobie poza szpitalem = na ulicy to chyba nie ma obowiazku nikogo pozdrawiac, znowu nie jestesmy na szlaku w gorach) a za chwile slysze jak mowi do tego drugiego o mijanym lokalu: "Ta knajpa jest zajebista!"
Potem zastanawialam sie przez chwile czy to nie z powodu siatki w jakiej mialam zakupy - z logo mistrzostw Euro 2012 - zostalam zaczepiona - ale bylo ciemno moze nie zauwazyl ;)
Zreszta nie dalej jak przedwczoraj kiedy poszukiwalam doladowania do niemieckiego prepeida - wstapilam na stacje benzynowa a pani wlasnie konczyla rozmowe przez telefon slowami: " No to na razie! Tschüß!"
posT nr dziEsiec
A zatem…
Poranki sa
trudne.
Dzis obudzilam
sie z jakiegos megaprzygodowego snu – ponoc mozna wrozyc z pierwszego snu w nowym miejscu (od wczoraj piate pietro – cale puste
dla mnie – wieczorem wypatrywalam widmokaretki pedzacej z zamalowano szyba…)
ale zupelnie go po obudzeniu zapomnialam.
Wymarzonej
kawy nie parzylam – troche za dlugo zamarudzilam z przestawianiem budzika. Rano
czas jakos szybciej biegnie. Albo czlowiek na mozgu jest spowolnialy.
Staram sie
zawsze zjesc porzadne sniadanie, bo nigdy nie ma pewnosci kiedy cos uda mi sie
zjesc znowu ;)
Potem
wskakuje w szpitalne ciuchy – ostatnio chodze glownie w fartuchu – cywilne ubrania
niemal nie sa mi potrzebne : ))
I wyruszam
na oddzial. Dzis mialam dalej do pracy wiec odrobine spoznilam sie na wizyte ;)
Chodze tez inna klatka schodowa, mniej uczeszczana i trace codzienne: “Morgen!”
od wszelkich spotkanych osob.
Tutaj jest
zwyczaj, ze wszyscy sie pozdrawiaja. Zarowno personel, jak pacjenci czy
odwiedzajacy. Morgen w roznych wersjach od mochen, mozen po mozien
uzywane jest do poludnia. Potem mowi sie „Tag!“ Moj standardowy blad to tag z
rana. Czasem, jak juz kogos znam ratuje sie „Hallo!“
Te wszystkie slowa maja taka radosnowolajaco-pytajaca
akcentacje, ktorej piszac nie potrafie oddac.
Regularnie chyba tez wychodze na gbura, bo zapominam o tym
morgenowaniu i tagowaniu. Najgorsze jest jak ktos mi mowi „ja, wir haben uns schon
gesehen“ No tak… Moge sie tlumaczyc, ze wszyscy chodza w czapkach i czesto w
maskach…
środa, 30 stycznia 2013
Post nr dziewiec
A zatem...
Dzis byla akcja przeprowadzka.
Jeszcze nie poza szpital.
Moznaby powiedziec - poszlam w gore.
Mieszkam teraz na piatym pietrze tam jest obecnie wpolwyremontowany oddzial . I mam cale skrzydlo szpitala tylko dla siebie!!!!!!!!!!!! :D
Moja czesc oddzialu juz nadaje sie do uzytku, w dalszej jeszcze cos robia. Jest troche budowlanego zapachu ale ile przestrzeni!!!! Mam w pokoju prysznic i ogolnie prawie jak w hotelu. Nie mam pretekstu do kursowania na dol. Czyli przychodze tu tylko do internetu ;P
I widoki sa super! Dowiedzialam sie tez, ze na dachu szpitala jest taras. Poczekam na sloneczny dzien i wybiore sie zwiedzic :D
Na oddziale owym odkrylam rowniez kuchenke i lodowke.
Mam plan rano zrobic sobie mega dobra kawe :))
Bylam dzis rowniez w tutejszych kadrach. Odebralam moje Approbation als Ärztin :))
Wyszlo rowniez pare niezrozumialych dla mnie problemow technicznych zwiazanych z formalnosciami do zatrudnienia itp. W Polsce tez tego nie ogarnialam :(
Chyba powinnam poszukac meza-ksiegowego... ;P
Ale wykorzystalam kolo ratunkowe - telefon do przyjaciela i jest od razu latwiej. Dziekuje :)
Dzis byla akcja przeprowadzka.
Jeszcze nie poza szpital.
Moznaby powiedziec - poszlam w gore.
Mieszkam teraz na piatym pietrze tam jest obecnie wpolwyremontowany oddzial . I mam cale skrzydlo szpitala tylko dla siebie!!!!!!!!!!!! :D
Moja czesc oddzialu juz nadaje sie do uzytku, w dalszej jeszcze cos robia. Jest troche budowlanego zapachu ale ile przestrzeni!!!! Mam w pokoju prysznic i ogolnie prawie jak w hotelu. Nie mam pretekstu do kursowania na dol. Czyli przychodze tu tylko do internetu ;P
I widoki sa super! Dowiedzialam sie tez, ze na dachu szpitala jest taras. Poczekam na sloneczny dzien i wybiore sie zwiedzic :D
Na oddziale owym odkrylam rowniez kuchenke i lodowke.
Mam plan rano zrobic sobie mega dobra kawe :))
Bylam dzis rowniez w tutejszych kadrach. Odebralam moje Approbation als Ärztin :))
Wyszlo rowniez pare niezrozumialych dla mnie problemow technicznych zwiazanych z formalnosciami do zatrudnienia itp. W Polsce tez tego nie ogarnialam :(
Chyba powinnam poszukac meza-ksiegowego... ;P
Ale wykorzystalam kolo ratunkowe - telefon do przyjaciela i jest od razu latwiej. Dziekuje :)
wtorek, 29 stycznia 2013
post nr 8
A zatem...
Dzis dostalam pozwolenie na prace... moj obecny szef sie ucieszyl i powiedzial, ze teraz to dopiero mnie zagonia do roboty... biorac pod uwage, ze udalo mi sie dzis wyskoczyc na herbate o 15tej dopiero - chyba nie bede jej pila wcale :P
W zwiazku z powolnym klarowaniem sie sytuacji chyba mnie troche stres puscil i dzis jestem jakas oszolomiona i zmeczona. Moze to tez zmiana klimatu. Dzis caly snieg zniknal. Jest cieplo. I okresowo mzy. Mialam plan pojsc na kawe dla uczczenia sprawy i naladowania sie energia ale zbyt dlugo zamarudzilam i przyszlam do miasteczka na moment zamykania. Wiekszosc nie wygladajacych na spelunki zamyka sie kulturalnie o 18. Rowniez sklepy. Kazdy chce do domu. Tylko co robic w tym domu jak nie ma gdzie wyjsc, bo wszytko zamkniete.
A jak ktos nie ma domu? Pozostaja spelunki...? Moze powinnam pojsc na sznapsa z okazji pozwolenia na prace. Zaprzyjaznic sie z miejscowa spolecznoscia podejrzanej masci? Pojde jak podpisza ze mna umowe.
Odkrylam dzis rowniez gdzie jest kino. Nazywa sie Roxy. Graja Django. Rozwazam ponowne zobaczenie tego filmu... Albo "Die Wand" www.diewand-derfilm.at
Dzis dostalam pozwolenie na prace... moj obecny szef sie ucieszyl i powiedzial, ze teraz to dopiero mnie zagonia do roboty... biorac pod uwage, ze udalo mi sie dzis wyskoczyc na herbate o 15tej dopiero - chyba nie bede jej pila wcale :P
W zwiazku z powolnym klarowaniem sie sytuacji chyba mnie troche stres puscil i dzis jestem jakas oszolomiona i zmeczona. Moze to tez zmiana klimatu. Dzis caly snieg zniknal. Jest cieplo. I okresowo mzy. Mialam plan pojsc na kawe dla uczczenia sprawy i naladowania sie energia ale zbyt dlugo zamarudzilam i przyszlam do miasteczka na moment zamykania. Wiekszosc nie wygladajacych na spelunki zamyka sie kulturalnie o 18. Rowniez sklepy. Kazdy chce do domu. Tylko co robic w tym domu jak nie ma gdzie wyjsc, bo wszytko zamkniete.
A jak ktos nie ma domu? Pozostaja spelunki...? Moze powinnam pojsc na sznapsa z okazji pozwolenia na prace. Zaprzyjaznic sie z miejscowa spolecznoscia podejrzanej masci? Pojde jak podpisza ze mna umowe.
Odkrylam dzis rowniez gdzie jest kino. Nazywa sie Roxy. Graja Django. Rozwazam ponowne zobaczenie tego filmu... Albo "Die Wand" www.diewand-derfilm.at
poniedziałek, 28 stycznia 2013
pOST nr siedem
A zatem...
....dzis krotko i wezlowato.
Wykazalam sie mega inteligencja. Chcac pozmieniac cos w planie taryfowym skasowalam sobie roaming. Pewnie jutro uda sie go wskrzesic ale poki co jestem poza zasiegiem. Popchnelo mnie to do kupienia niemieckiego prepaida z opcja tanich rozmow zagranicznych. Jesli sie uda go uruchomic mam rozmowy na stacjonarne w Polsce za 1 cent z tego co zrozumialam z naliczaniem sekundowym.Zatem jesli ktos ma stacjonarny i chce ze mna pogadac... moze mi przyslac nr mailem. Hehe! jesli to zadziala :P
Ps. pewien mily Pan narzekal ze bawie sie w ornitologa. Serdecznie Pana owego pozdrawiam! ;)
....dzis krotko i wezlowato.
Wykazalam sie mega inteligencja. Chcac pozmieniac cos w planie taryfowym skasowalam sobie roaming. Pewnie jutro uda sie go wskrzesic ale poki co jestem poza zasiegiem. Popchnelo mnie to do kupienia niemieckiego prepaida z opcja tanich rozmow zagranicznych. Jesli sie uda go uruchomic mam rozmowy na stacjonarne w Polsce za 1 cent z tego co zrozumialam z naliczaniem sekundowym.Zatem jesli ktos ma stacjonarny i chce ze mna pogadac... moze mi przyslac nr mailem. Hehe! jesli to zadziala :P
Ps. pewien mily Pan narzekal ze bawie sie w ornitologa. Serdecznie Pana owego pozdrawiam! ;)
niedziela, 27 stycznia 2013
post nr szesc
A zatem.....
Usiluje napisac Bewerbung po niemiecku i natchnienia mi brak. Po polskim weekendzie, kiedy to zagadalam Ciocie na amen - za caly tydzien trudnosci z artykulowaniem zdan wylalam na nia morze slow - powoli probuje sie przestawic znow na niemiecki.
Ale mi sie nie bardzo chce...
Na zdjeciu zem jest w czapce od Babci - teraz moge smialo wystepowac w roli Czerwonego Kapturka :)) Tylko kto okaze sie Zlym Wilkiem?
sobota, 26 stycznia 2013
POST nr PIEC
A zatem.....
Dzis jestem w Kleinalmerode - odwiedziny u rodziny ;))
Wycieczka podladowalam akumulator w Lilijance i swoj akumulator ludzki emocjonalny za pomoca rozmow, opowiesci i obserwowania wiecznie zarlocznych ptaszorow!
Widzialam grubodzioba!!! gila, szczygly, zieby, kosy, sikorazony roznej masci, dziecioly i inne co nawet nie wiem jak sie zwa.
Obserwacja miedzynarodowa: sikorki konsekwentnie preferuja slonecznik ignorujac inne super hiper mieszanki co niby sie maja nimi zachwycac. No i sloninke :P
Acha!
i okazala sie kwestia jajek. Szesciu. Kurzych. Na twardo. W dodatku zamrozonych w moim aucie.
Madre zapakowala mi je na droge twierdzac, ze bez jajek na twardo nie ma podrozy. A ja o nich zapomnialam. Maja juz tydzien.
Moze zatem maly quiz... co mam z nimi zrobic?
Dzis jestem w Kleinalmerode - odwiedziny u rodziny ;))
Wycieczka podladowalam akumulator w Lilijance i swoj akumulator ludzki emocjonalny za pomoca rozmow, opowiesci i obserwowania wiecznie zarlocznych ptaszorow!
Widzialam grubodzioba!!! gila, szczygly, zieby, kosy, sikorazony roznej masci, dziecioly i inne co nawet nie wiem jak sie zwa.
Obserwacja miedzynarodowa: sikorki konsekwentnie preferuja slonecznik ignorujac inne super hiper mieszanki co niby sie maja nimi zachwycac. No i sloninke :P
Acha!
i okazala sie kwestia jajek. Szesciu. Kurzych. Na twardo. W dodatku zamrozonych w moim aucie.
Madre zapakowala mi je na droge twierdzac, ze bez jajek na twardo nie ma podrozy. A ja o nich zapomnialam. Maja juz tydzien.
Moze zatem maly quiz... co mam z nimi zrobic?
piątek, 25 stycznia 2013
Post nr cztery
A zatem...
Dzis bylo fantastyczne SLONCE!
Dla tych co jak ja troche zapomnieli - to taka oslepiajaca kula na niebie!
Od razu wszyscy mieli lepsze humory i dodatkowo jak to w piatek kazdy chcial jak najszybciej udac sie do domu na weekend. Dzis oposcilam prace 15:15! Niby jestem jako Hospitantin i nadal nie mam zatrudnienia ale do tej pory siedzialam grzecznie do 16 albo i dluzej. Dzis laba. Ale szpital opuscilam zgodnie z czasem pracy czyli o 16 - zeby nie bylo ;)
Misteczko od razu prezentuje sie piekniej.
Byl taki moment kiedy szlam Kastanienweg majac w plecy zachodzace slonce - taka pomaranczowo zlota kule, przed soba wschodzaca rownie wielka blada nieco nieregularna kule ksiezyca, po lewej stronie napuszonego kociego rudzielca, a po prawej rozswiergotany krzak wrobli.
(prawie jak Lucky Luck odjezdzalam samotnie we wschodzacy ksiezyc)
Nastapilo niemal wiosenne ozywienie w przyrodzie. Ptaszory rozdarly paszczory i od razu jakby cieplej mimo ze termometr sugerowal, ze zimniej :P
Zaobserwowalam migracje kaczek (chyba kaczek) kluczem tak na oko ze 30 sztuk. Rowniez darly paszcze.
Moze faktycznie wiosna idzie.
Ze idzie sugerowalaby rowniez obecnosc kacuszek, kroliczkow, czekoladowych jajek i wszelkiej masci roznistych gadzetow wielkanocnych w supermarketach...
Dzis bylo fantastyczne SLONCE!
Dla tych co jak ja troche zapomnieli - to taka oslepiajaca kula na niebie!
Od razu wszyscy mieli lepsze humory i dodatkowo jak to w piatek kazdy chcial jak najszybciej udac sie do domu na weekend. Dzis oposcilam prace 15:15! Niby jestem jako Hospitantin i nadal nie mam zatrudnienia ale do tej pory siedzialam grzecznie do 16 albo i dluzej. Dzis laba. Ale szpital opuscilam zgodnie z czasem pracy czyli o 16 - zeby nie bylo ;)
Misteczko od razu prezentuje sie piekniej.
Byl taki moment kiedy szlam Kastanienweg majac w plecy zachodzace slonce - taka pomaranczowo zlota kule, przed soba wschodzaca rownie wielka blada nieco nieregularna kule ksiezyca, po lewej stronie napuszonego kociego rudzielca, a po prawej rozswiergotany krzak wrobli.
(prawie jak Lucky Luck odjezdzalam samotnie we wschodzacy ksiezyc)
Nastapilo niemal wiosenne ozywienie w przyrodzie. Ptaszory rozdarly paszczory i od razu jakby cieplej mimo ze termometr sugerowal, ze zimniej :P
Zaobserwowalam migracje kaczek (chyba kaczek) kluczem tak na oko ze 30 sztuk. Rowniez darly paszcze.
Moze faktycznie wiosna idzie.
Ze idzie sugerowalaby rowniez obecnosc kacuszek, kroliczkow, czekoladowych jajek i wszelkiej masci roznistych gadzetow wielkanocnych w supermarketach...
czwartek, 24 stycznia 2013
post nr 3
A zatem....
Poki co energia mnie nie opuszcza. Rozkrecam sie z mowieniem. Jak sie za duzo nie zastanawiam tylko mowie - slowa jakos same przychodza. Gorzej jak sie zawiesze. Albo nagle wlacza mi sie kanal z angielskim. Najlepsze bylo dzisiaj jak I. (Rosjanka z pochodzenia troche juz zaprzyjazniona) domyslila sie bez wiekszego tlumaczenia co chce i z radosci wyplulam na nia potok zdan po polsku. Jakos tak z przyzwyczajenia :))
Ogolnie ludzie sa mili i zyczliwi. Jest sporo imigrantow. Sporo Rosjan. Ale nie tylko.
Dzis wlasnie jeden dr z pochodzenia Rosjanin zapytal mnie czy znam czterech panzernych i psa- najlepszy serial z dziecinstwa :D
Oprocz mnie jest trzech nowych pracownikow Egipcjan. Dwaj pierwsi pracuja od 3 miesiecy okolo. Trzeci od pol roku.
Z jednym rozmawialam dzisiaj a wczesniej slyszalam jego rozmowe z jednym z doktorow i opowiadal, ze jezyk dobrze sie zna kiedy sie juz w nim sni i ze mial pierwszy sen po niemiecku - na co padlo haslo: chyba nie erotisch über deutsche Frauen. Na ja... naturlich.
Niemieckie kobiety - trzy K: Küche, Kirche und Kinder. Niemcy sa dosc szowinistyczni - juz zdazylam sie przekonac.
Padlo haslo, ze jesli umiem dobrze gotowac bigosz wszystko jest in Ordnung :P
Musze isc do Madre na lekcje :D
Wlaczaja mi sie takie momenty, ze zalewaja mnie niemieckie slowa bez ladu i skladu. Jak mawia Majka: moj mozg - wiec i ja tak mysle - moj mozg ma swoje odrebne zycie. Mam nadzeiej jakos sie dogadamy....
Karmie go glownie czekolada ostatnio. Nuskati czy jakos tak.
Poki co energia mnie nie opuszcza. Rozkrecam sie z mowieniem. Jak sie za duzo nie zastanawiam tylko mowie - slowa jakos same przychodza. Gorzej jak sie zawiesze. Albo nagle wlacza mi sie kanal z angielskim. Najlepsze bylo dzisiaj jak I. (Rosjanka z pochodzenia troche juz zaprzyjazniona) domyslila sie bez wiekszego tlumaczenia co chce i z radosci wyplulam na nia potok zdan po polsku. Jakos tak z przyzwyczajenia :))
Ogolnie ludzie sa mili i zyczliwi. Jest sporo imigrantow. Sporo Rosjan. Ale nie tylko.
Dzis wlasnie jeden dr z pochodzenia Rosjanin zapytal mnie czy znam czterech panzernych i psa- najlepszy serial z dziecinstwa :D
Oprocz mnie jest trzech nowych pracownikow Egipcjan. Dwaj pierwsi pracuja od 3 miesiecy okolo. Trzeci od pol roku.
Z jednym rozmawialam dzisiaj a wczesniej slyszalam jego rozmowe z jednym z doktorow i opowiadal, ze jezyk dobrze sie zna kiedy sie juz w nim sni i ze mial pierwszy sen po niemiecku - na co padlo haslo: chyba nie erotisch über deutsche Frauen. Na ja... naturlich.
Niemieckie kobiety - trzy K: Küche, Kirche und Kinder. Niemcy sa dosc szowinistyczni - juz zdazylam sie przekonac.
Padlo haslo, ze jesli umiem dobrze gotowac bigosz wszystko jest in Ordnung :P
Musze isc do Madre na lekcje :D
Wlaczaja mi sie takie momenty, ze zalewaja mnie niemieckie slowa bez ladu i skladu. Jak mawia Majka: moj mozg - wiec i ja tak mysle - moj mozg ma swoje odrebne zycie. Mam nadzeiej jakos sie dogadamy....
Karmie go glownie czekolada ostatnio. Nuskati czy jakos tak.
środa, 23 stycznia 2013
Post nr dwa
A zatem....
Przyjechalam tu w niedziele, moja Lilijanka, ktora bardzo dzielnie sprawowala sie cala droge. Mialysmy szczescie, bo nie bylo ruchu za wielkiego do Magdeburga, potem zdecydowanie duuuzy i ciemno, ale caly czas bez opadow i w ogole komfort sucho i nieslisko :D
Zostalam zadomowiona w pokoju jednoosobowym i mieszkam sobie tu nadal poszukujac jakiegos milego mieszkania. Glowne minusy mieszkan tutaj - brak czegokolwiek. Tzn jest zwykle prysznic lub wanna, wc i umywalka i gole sciany. Bez mebli, lamp, kuchni i innych zyciowych udogodnien, na ktore poki co mnie nie stac. Poszukuje wiec czegos czasowego z meblami co okazuje sie byc slabo osiagalne...
Poki mnie stąd nie wyrzucaja. Jestem jako hospitantin, ale poki co pozwolili mi sie dorwac do pracy - po 1,5 miesiecznym jej glodzie super uczucie! Jak narkoman, ktoremu wreszcie otworzyli ta szafke, na ktora patrzyl i przez szybke widzial narkotyki, ale dopasc ich nie mogl... A teraz...! ech! Troche endorfin i juz strach i okresowa panika - co ja narobilam???!!!! jadac do obcych - traca moc ;)
Moja codziennosc bazuje na podwyzszonych obrotach. Mozg mi sie troche przegrzewa ciagle mam poczucie, ze nic nie rozumiem. Jak rozmawiam z kims pojedynczym i jeszcze wiem o czym mowimy jest niezle. Jak mowi kilka osob, np. na odprawie - nie rozumiem 80%. Ale swoja droga to ciekawe, bo moge tak po prostu obserwowac ludzi i ich poznawac nie kierujac sie co mowia ale jak jakim tonem i w ogole. Wieczorem padam na paszcze i zasypiam niemal od razu. Calkiem dobrze mi sie tu spi. W koncu przywyklam do spedzania czasu w pracy :P
Zaobserwowalam w ciagu 3 dni koterie, walki podjazdowe, sojusze. Wcale nie potrzebuje zeby ktos mi to tlumaczyl ;P
Ogolnie mam poczucie przygody, wyzwania i ciekawego przezycia.
Przyjechalam tu w niedziele, moja Lilijanka, ktora bardzo dzielnie sprawowala sie cala droge. Mialysmy szczescie, bo nie bylo ruchu za wielkiego do Magdeburga, potem zdecydowanie duuuzy i ciemno, ale caly czas bez opadow i w ogole komfort sucho i nieslisko :D
Zostalam zadomowiona w pokoju jednoosobowym i mieszkam sobie tu nadal poszukujac jakiegos milego mieszkania. Glowne minusy mieszkan tutaj - brak czegokolwiek. Tzn jest zwykle prysznic lub wanna, wc i umywalka i gole sciany. Bez mebli, lamp, kuchni i innych zyciowych udogodnien, na ktore poki co mnie nie stac. Poszukuje wiec czegos czasowego z meblami co okazuje sie byc slabo osiagalne...
Poki mnie stąd nie wyrzucaja. Jestem jako hospitantin, ale poki co pozwolili mi sie dorwac do pracy - po 1,5 miesiecznym jej glodzie super uczucie! Jak narkoman, ktoremu wreszcie otworzyli ta szafke, na ktora patrzyl i przez szybke widzial narkotyki, ale dopasc ich nie mogl... A teraz...! ech! Troche endorfin i juz strach i okresowa panika - co ja narobilam???!!!! jadac do obcych - traca moc ;)
Moja codziennosc bazuje na podwyzszonych obrotach. Mozg mi sie troche przegrzewa ciagle mam poczucie, ze nic nie rozumiem. Jak rozmawiam z kims pojedynczym i jeszcze wiem o czym mowimy jest niezle. Jak mowi kilka osob, np. na odprawie - nie rozumiem 80%. Ale swoja droga to ciekawe, bo moge tak po prostu obserwowac ludzi i ich poznawac nie kierujac sie co mowia ale jak jakim tonem i w ogole. Wieczorem padam na paszcze i zasypiam niemal od razu. Calkiem dobrze mi sie tu spi. W koncu przywyklam do spedzania czasu w pracy :P
Zaobserwowalam w ciagu 3 dni koterie, walki podjazdowe, sojusze. Wcale nie potrzebuje zeby ktos mi to tlumaczyl ;P
Ogolnie mam poczucie przygody, wyzwania i ciekawego przezycia.
post nr jeden
A zatem....
...Będąc młodą lekarką ...pracujaca obecnie albo raczej hospitujaca na rubiezy o wdziecznej nazwie Helmstedt w ktorej nawet nie ma kawiarni z wifi... nie dotarlam do McDonalda ale z pietra szpitala widzialam, ze takowe cudo jest - wiec jest i nadzieja na siec ale wracajac do "adremu"
.............niniejszym zakladam bloga coby nie czuc sie tak strasznie sama i bezczelnie myslec - kogos interesuje :D
...Będąc młodą lekarką ...pracujaca obecnie albo raczej hospitujaca na rubiezy o wdziecznej nazwie Helmstedt w ktorej nawet nie ma kawiarni z wifi... nie dotarlam do McDonalda ale z pietra szpitala widzialam, ze takowe cudo jest - wiec jest i nadzieja na siec ale wracajac do "adremu"
.............niniejszym zakladam bloga coby nie czuc sie tak strasznie sama i bezczelnie myslec - kogos interesuje :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)